schizofretka - nigdy nie rozumiem co piszesz, tak jest tym razem, ale spróbuję odpowiedzieć na te strzępy, które pojąłem.
Gra nie ma nic wspólnego z Riskiem. Wprowadzono zasadę, że postać na polu blokuje ruch z pola. Nie można więc grać jak w typowym Risku przesuwając się z pola na pole aż do wyczerpania.
Bo Riskiem nie jest gra, w której przesuwa się piony z jednego pola na drugi pole.
Poza tym sercem gry jest konflikt dwóch zupełnie różnych stron.
Rebelia ma słabe siły lądowe, średnie siły w kosmosie. Ale... ma sporo kart zaskakujących ataków i powstań.
Poza tym postaci wydają się nieco lepsze.
Imperium ma spore możliwości militarne. Ale celem Imperium nie jest pokonanie Rebelii jako takiej, ale wykrycie Bazy i zniszczenie jej.
Rebelia musi przetrwać do czasu gdy poparcie w całej Galaktyce tak wzrośnie, że Imperium zabraknie czasu na cokolwiek.
Mamy dwa zupełnie różne cele. Nie jest to w ogóle gra wojenna. Żaden skirmish czy inna taka bajka.
Co do regrywalności. Z 12 postaci w grze na stronę do rozgrywki wchodzi 8 do 9 (na specjalną kartę).
Za każdym razem gra się więc nieco różni.
Inaczej wchodzą do gry karty Misji. Inne też dostaje się początkowe karty Akcji.
Grałem dopiero 2 razy, ale za każdym razem gracze mieli inny styl gry i były to zupełnie różne rozgrywki.
Na koniec można się wczuć. Wszystko fajnie chodzi. Przekonałem jedną osobę do rozgrywki i po 3 godzinach gry stwierdziła, że poczuła się jak w 3 środkowych częściach filmu.
A i nie jest to Twilight Struggle. Jest tu o wiele więcej możliwości niż w tej karcianej pamięciówie, skądinąd znakomitej.
W Rebellion ma znaczenie w jakiej kolejności wykonujesz Misje czy ruchy, gdzie i kim. To tworzy pierdylion układów, zależności i możliwości.
Oczywiście trzeba się tego nauczyć, podobnie jak kombosów, składających się z serii Misji napędzających jedna drugą i wywracających jedną czwartą Galaktyki do góry nogami.
Dla mnie to wspaniała, udana gra. I jej wysoka jakość zupełnie mi nie przeszkadza.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)