No tak to historycznie wyglądało. Japończycy błyskawicznie zagarnęli Malaje, Indonezję i Filipiny. Utknęli dopiero na Nowej Gwinei, no i oczywiście w Birmie. Gra oddaje to zatem całkiem wiernie. Najbardziej zbalansowany jest chyba rok 1943, kiedy rezerwy japońskie sa mniejsze, obszar do obrony niezwykle rozległy, poniesiono już cięzkie straty (dwa żetony lotniskowców), natomiast alianci zaczynają Japończyków skubać tu i tam z coraz większa siłą. Pamiętasz zresztą, jak to wyglądało. W 1942 roku Twoja rola ogranicza się do obrony - to nie czas na ataki.
Mechanika reakcji jest bardzo fajna dla obrońcy, bo pozwala wybrać moment i miejsce do kontruderzenia. Jeśli gracz japoński popełni jakiś błąd, dzięki koncentracji floty i lotniskowców można go zranić nawet w 1942. A każda strata jest bardzo bolesna. Amerykanie mają duże możliwości respawnu
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
więc mogą się rzucać z dużą śmiałością na takie kontruderzenia.
Z jednej strony owszem, większość tych jednostek amerykańskich powinna być niedostępna na cały czas trwania scenariusza. Z drugiej - poświęciłem na to w pierwszym etapie aż trzy karty War in Europe. To są trójki, czyli trzy aktywacje po 4-6 jednostek. To dużo. Przez to moje natarcie w pierwszym etapie scenariusza była znacznie mniej dynamiczne, niż powinno.
A, no i warunków zwycięstwa przecież nie sprawdzaliśmy, a ja bym przegrał, jak teraz widzę. Alianci wygrywają automatycznie, jeśli na końcu 1942 roku nie kontroluję przynajmniej 11 z 14 heksów zasobów. Nie miałem Mandżurii (event), Rangunu (skuteczna obrona), i chyba trzech czy czterech pól w Indonezji. Czyli przegrywam z automatu. Twoje zadanie w tym scenariuszu, to skupić się zatem na rangunie i utrzymaniu trzech kolejnych punktów, a nie na ofensywach na Truk
Andy -> No mi się marzy pełna kampania, ale czasu brak. Może po świętach uda się coś wygospodarować. Dzięki za linki - widzę, że się napracowałeś
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)