Gra miesiąca - Marzec 2025

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
ave.crux
Posty: 1907
Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
Lokalizacja: Piekary Śląskie
Has thanked: 926 times
Been thanked: 1504 times

Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: ave.crux »

Dzień dobry wszystkim. Mamy jeszcze ostatni dzień marca, jak dziś w coś zagram to zedytuje, ale nie sądzę żeby ewentualna rozgrywka miałaby zachwiać tytułem gry miesiąca, chociaż i tak w tym chodzi o to aby sobie poczytać w co ludzie grają, a gra miesiąca to tylko wynikowa tej pięknej podróży po rozgrywkach użytkowników.

The Gallerist [nowość] 2 rozgrywki - Zakupiony, bo narzeczona chciała. Działa to bardzo fajnie i podoba mi się to, że gra mimo swojej złożoności zamyka się w sensownym czasie, bo dwuosobową partię, gdzie ja grałem 1wszy raz, moja partnerka 4ty zamknęliśmy w 1h38min. Parę razy musiałem zaglądać do instrukcji czy czytać na temat tego jak wykonuje się daną akcję. Druga partia już była bardziej świadoma, a sam czas rozgrywki był krótszy. Podoba mi się w tej grze fakt psucia planów innym i wykorzystywanie kicked-out. Zabieranie mepelków z lobby, boostowanie fejmem artysty żeby ktoś kupił drożej to coś co lubię w grach. Tak jak w innych tytułach jak On Mars/Kanban/WM mamy blokowanie pól na akcje tak tutaj tego nie ma, ale przeciwnik dostaje możliwość odpalenia dodatkowej akcji i też trzeba się zastanowić czy na pewno chcemy przeciwnikowi dać jakiś bonus. Poza tym sama tematyka i klimat zarządzania galerią jest mega przyjemny i łatwo przyswajalny dla graczy. Pierwszą partię wygrałem, drugą przegrałem.

Galactic Cruise[nowość] 1 rozgrywka - Zagrałem w wersję Demo tej gry na TTS w wariancie 2 osobowym. Początkowo po wytłumaczeniu zasad miałem wrażenie, że jest tego tyle i jest to tak zawiłe, że upłynie dużo wody w wiśle zanim ogarnę co w tej grze robić, ale szczęśliwie już w trzeciej turze wszystko się wyklarowało. Akcje są same w sobie dość proste i mimo tego, że jest ich wiele to ikonografia bardzo pomaga. Na początku można dostać oczopląsu od ogromu ikon na planszetce gracza, ale jak się już przejdzie przez zasady i zagra kilka tur to okazuje się, że mamy na niej zawartą świetną przypominajkę akcji.

Sama gra przypomina mi bardzo mocno Kanbana w swoich założeniach, bo musimy wykonać postępujące po sobie akcje, czasem przeciągając je w czasie i robiąc pomiędzy nimi jakieś dodatkowe rzeczy, ale ogólne założenie gry jest takie, że:
a) Zwiększamy możliwości posiadania zasobów do lotu w kosmos i je uzupełniamy
b) Pobieramy silnik i kokpit rakiety
c) pobieramy części rakiety
d) składamy rakietę
e) ustawiamy trajektorię lotu w kosmos
f) lecimy w kosmos

Dodatkowo możemy dobierać technologie dające nam jakieś pasywki jak np tańszy lot, są achievementy, które zdobywamy i kładziemy kosteczkę na torze punktowania, która jest później mnożnikiem punktów i dobieramy karty na ręce, które dają nam naprawdę fajne bonusy do akcji albo akcje dodatkowe/darmowe. Karty które były na wystawce są fajnie zrobione, bo praktycznie żadna z nich nie wyróżniała się na plus albo na minus i wydawało się, że są dość mocne. Mają też na sobie symbole potrzebne do lotu w kosmos jak woda/paliwo(przeze mnie przez całą grę nazywane krew)/jedzenie, które może nam zastąpić wymagane jeżeli nie mamy miejsca w naszym magazynie. Karty po użyciu odrzucamy. No i tak sobie gramy od punktu a do punktu f czasami zmieniając kolejnością akcję od a) do e) w zależności jak nam pasuje i czy lepiej się kombi z naszymi kartami. Samą wagę tego tytułu bym obniżył do ok. 3, ale pewnie jest tak wysoka przez ogrom komponentów, które w tej grze mamy. Interakcja w tej grze to wyścig po części rakiet, achievementy oraz pozytywna interakcja, w której przeciwnicy wypychają ci workerów z planszy, worker wraca wtedy na twoją planszetkę skąd znów go można wysłać na pole akcji oraz przy tej okazji otrzymujesz bonus.
Tak jak w kanbanie robi się co grę to samo, bo linia produkcyjna jest jaka jest, ale ta interakcja między graczami w kanbanie robiła tę grę dla mnie i każda partia się czymś wyróżniała poza losowym setupem. Tutaj brak interakcji powoduje, że grało mi się po prostu nudno i schematycznie. Na początku była ekscytacja jak poleciałem rakietą w kosmos, ale jak już to była 3cia rakieta to była tylko formalność. Niestety gra nie jest na pewno dla mnie i mam wrażenie, że zagrałbym 2,3 razy i zostałaby zapomniana na półce albo poleciałaby na OLX.

Manhattan Project: Energy Empire[nowość] 1 rozgrywka - Przed wsparciem odświeżonej wersji chciałem spróbować z czym to się je. Elegancko wyglądający, stonowany w kolorach euras ze świetną ikonografią i prostotą rozgrywki, w którym będziemy próbowali przez szereg rund rozwijać swoją planszetkę państwa za pomocą kart budynków, zarządzali zasobami/zanieczyszczeniem/energią tak aby na końcu mieć oczywiście jak najwięcej punktów zwycięstwa. Gra to worker placement z małym twistem, bo pól się tutaj nie blokuje jak w standardowym euro i nawet możemy stanąć na pole, na którym już jesteśmy w kolejnych swoich rundach. Aby stanąć na polu bierzemy dysk pracownika, stawiamy na polu i wykonujemy akcje. Pod dysk możemy kłaść żetony energii i jeżeli następny gracz (albo my w kolejnych turach) chce stanąć na to pole to musi umieścić na nich wieżę składającą się z 1 workera i liczby żetonów energii tak aby była przynajmniej o 1 segment wyższa od najwyższej na danym polu. Można oczywiście na początku zrobić wieżę z wielu dysków aby przeciwnicy mieli drożej. Po wykonaniu akcji możemy odpalić za pomocą energii nasze karty w tableu dopalające nam akcje. Workerów będziemy zdobywali do maksymalnie 6, a energię będziemy zdobywali z elektrowni przedstawionych za pomocą kości. Za każdym razem w turze pasowania będziemy rzucali kośćmi i dobierali tyle dysków energii ile oczek na kostkach wyrzuciliśmy. Elektrownie są różne, słabsze z mniejszymi wynikami, ale nie zanieczyszczające nam środowiska po nuklearne dające dużo energii ale również ciężkie do usunięcia zanieczyszczenia. No i gramy tak aż nie zejdą wszystkie zanieczyszczenia z toru na planszy głównej i liczymy punkty za zagrane karty, kostki elektrowni, pola na planszy bez zanieczyszczeń, tor ONZ oraz karty celów końcowych. Niedługo będą otwierać Pledge manager, a gra jest w świetnej cenie, bo dwupak wychodzi ~260zł/osoba z Vatem.

Hrabstwo Harrow[tubylec] 4 rozgrywki - Harrow często gościło na stole. W końcu zagrałem każdą z frakcji dostępnych w grze i muszę powiedzieć, że gra ma świetny balans każdej frakcji w każdym składzie osobowym. Sama frakcja poszukiwania królowej jest zrobiona tak, że wykonuje 2x więcej tur niż reszta.
Dedukcja jest dość trudna i umiejętne rozstawianie legowisk tak żeby nam pozwalały realizować cele i jednocześnie jak najbardziej zmniejszały obszar poszukiwań to klucz do sukcesu. Dodatkowo dobrze sobie robić jak najwięcej kostek i zagrywać karty podwładnych, bo działają tak że albo przyspieszają nasze poszukiwania albo opóźniają resztę graczy. Niestety nie wygrałem, bo za dużo czasu spędziłem na szukaniu pierwszego przedmiotu, ale bawiłem się świetnie i mam ochotę na więcej rozgrywek tą frakcją. Fajnie się zarządza ofertami jak widzę, że jeden gracz zrobił wzmocnienie to daję ofertę wzmocnienia niedaleko drugiego gracza. On uważa, że mu pomagam, a ostatecznie dla mnie nieudany atak to dodatkowy czas na poszukiwania. Minus to srogi chaos na planszy. Sama gra jest mega dobra i nie do końca rozumiem wyprzedaże jak ta ostatnio na aleplanszówkach po 250zł/egzemplarz.

Spectacular[tubylec] 1 rozgrywka - Spectacular był bardziej spektakularny jak nie spróbowałem rozgrywki na więcej osób. Gra jest głównie przeznaczona do gry w domowym zaciszu i po tym jak zagrałem w 5 osób, rozgrywka na dwóch nie jest już tak angażująca. Jednak czuć, że gra została zaprojektowana pod większą liczbę graczy i ciągle z tyłu głowy przy rozgrywkach dwuosobowych mam to jak różni się na plus rozkładanie tego w pełnym stole. Nadal jest okej, ale jeżeli chodzi o dwie osoby to wolę rozłożyć caldera park/kaskadię.

Rebirth[nowość] 3 rozgrywki - Chciałem to kupić aby pograć w domowym zaciszu, nie udało się i jakoś przeszło bokiem. Znajomy się zaopatrzył i udało się stestować. Gra jest mega prosta w swoich założeniach, ale niesamowicie fajnie się z nią obcuje oraz daje ogrom satysfakcji... przynajmniej w rozgrywkach na 3 i 4 osoby, bo po spróbowaniu jej na dwóch graczy stwierdzam tak jak powyżej, że potrzebnych jest więcej graczy. W grze będziemy sobie układali kafelki na planszy szkocji i robili grupy, za każdy kolejny dodany kafelek do grupy dostajemy tyle punktów jak liczna jest grupa, jeżeli opleciemy zamek i mamy przewagę wokół zamku to go przejmujemy i na końcu zapunktujemy za niego, jak będziemy sąsiadowali z katedrą to dobieramy kartę celu. Dodatkowo są na mapie miasta i tam też będziemy bili się o przewagi, kto ma więcej ten oczywiście lepiej zapunktuje miasto, ale tym na drugim miejscu też się jakieś punkty należą. Gramy aż wszystkim nie skończą się kafle, wtedy punktujemy za wymienione zamki i karty celów. Świetny, rodzinny tytuł z fajną, taką nie irytującą interakcją poprzez blokowanie robienia ogromnych grup kafelków i wyścigiem do tego kto będzie kontrolował więcej zamków.

Narodziny Kosmosu[nowość] 1 rozgrywka - Na papierze było super, trochę się nahajpowałem, ale po zobaczeniu ceny zapał opadł i wypadało najpierw zagrać przed kupnem. No i pojawiła się adaptacja na BGA. Stolik wyszukało w sekundę i lecimy do gry. Będziemy tu budowali kosmos, nie no dobra, będziemy brali zasoby z planszy ogólnej aby potem je wyłożyć na planszę osobistą. Taki azul w kosmosie z lekkim twistem :D
No i tak sobie zbieramy za pomocą kuleczek zasoby w postaci gwiazd różnego rodzaju, życia, zasoby ruchu (można ruszać gwiazdy i życie), karty i znaczniki czasu, które po skończeniu w stosie wywołują koniec gry.
Niby wszystko jest fajne w tej grze, ale największy klimat robią tury graczy, bo rzeczywiście jeżeli podciągnąć je pod temat to trwają po 10 000 lat. Downtime jest tak okrutny, że wiedźmin stary świat na 5 graczy to amator przy tym. Jeszcze gdyby mnie interesowało co robią inni albo była między graczami jakaś interakcja to można by to jakoś przełknąć, ale jak mi jakiś gracz bierze 5 zasobów czasu, 3 żyjątka, jakieś karty, gwiazdy i robi sobie w turze punktowanie galaktyki, punktowanie życia, używa 2 punktów ruchu, znów punktuje galaktykę, później znów robi ruch, później dokłada gwiazdy, używa kart, przesuwa znacznik czasu i znów punktuje, potem zamienia gwiazdę w hipernową, przekształca życie w zaawansowane życie, a na końcu jak zrobi 20 ruchów to jeszcze dobiera nową galaktykę i po całej rundzie odpala się karta punktowania to po prostu człowiekowi się odechciewa. Tak jak ta gra się ciągnie to żadna gra mi się chyba tak nie ciągnęła, no może raven manor był blisko żeby to po prostu schować. Nie wiem co autor miał na myśli dając graczom tyle akcji w jednej turze i jeszcze możliwość rozdzielania poszczególnych akcji tworząc przy tym oczywiście fajnie działającego abstrakta, ale niestety przedłużającego się w nieskończoność.

Pax Renaissance[tubylec] 4 rozgrywki - Ciągle mnie ta gra zaskakuje. Mimo 100 partii na koncie dalej widuje nieszablonowe zagrania i jest to chyba jedyna gra, w której gratuluję przeciwnikowi jak zobaczę jakąś spektakularną zagrywkę. Ostatnio nowa szuflada otworzyła mi się w głowie kiedy doszło do mnie że przecież mogę sobie ustawiać piratów jako heretyków pod wojny religijne. No majstersztyk.

Barrage[tubylec] 1 rozgrywka - Czteroosobówka na colorado connection ze wszystkim ;) Jeden żółtodziób, któremu mega siadł barrage, więc trzeba kuć żelazo póki gorące i znów rozłożyć aby utrwalił sobie zasady. Z mojej strony barrage już jest na tyle ograny, że tworzę na początku rundy plan na dwie kolejne i rozstawiam sobie tylko pracowników grupami tak aby nie zapomnieć gdzie ich postawić. Zawsze jak jest ktoś nowy przy stole to mówię mu, że 70-80 punktów to przyzwoity wynik i z reguły mniej więcej tyle osiągają. Oczywiście wygrałem tę partię, ale najważniejsze dla mnie było to aby wszyscy się dobrze bawili przy stole więc parę tipów jak dobrze zaplanować budowę i ruchy podałem współgraczom. Oczywiście i tak nie obyło się bez błędów taktycznych, ale tak to już jest kiedy gra się pierwszy raz w coś bardziej zaawansowanego, zwłaszcza, że wrzuciłem od razu wszystkie dodatki, a co się będę szczypał.

Betrayal At House on The Hill 2ed[tubylec] 1 rozgrywka - W końcu powrócił do mnie mój ulubiony Dungeon Crawler. Sprzedałem 3cią edycję po tym jak olali w niej kwestię eksploracji. Jednak druga edycja tutaj błyszczy i w ogólnym rozrachunku przemierzanie pokoi nawiedzonego domu jest tu o wiele lepsze. Sam betrayal bardzo lubię, to chodzenie po tym domu pełnym zagadkowych zdarzeń i różnych pokoi prowadzące do jakiegoś scenariusza mnie intryguje za każdym razem. Mimo tego, że już mam około 50 partii to i tak dalej chętnie do tego siadam i bawię się przednio. Zasady są arcyproste, chociaż niektóre scenariusze mogą przysporzyć problemów z prawidłowym rozczytaniem tego co mamy zrobić. Współgracze byli pół na pół zadowoleni, bo jednak gra wymaga tego aby czytać fluff, a 2 z 5 graczy czytało go tylko dla siebie.

Revive[tubylec] - 1 rozgrywka - Po dłuższym półkowaniu wszedł na stół świetny revive wymagający przeogromnego stołu. Zaczęły mi na dwie osoby doskwierać karty celów, bo jednak jak się komuś dobrze skombią to ciężko później dogonić w punktacji i tak moja przeciwniczka miała z jednego celu bagatela 28 punktów niszcząc mnie 75 do 102. O tym, że jest luźno nie wspominam, bo mi to kompletnie w tej grze nie przeszkadza. Lubię to odkrywanie mapy, rozwijanie technologii, kombinowanie jak wyciągnąć karty z łuzy i przeciągać hibernację. Świetny tytuł i trochę szkoda, że @Rebel nie ma w planach wydania dodatku. Czekają na międzynarodowy druk, z drugiej strony dodatek nie jest musem przy okazyjnym graniu.

I to by było na tyle w tym miesiącu i w wyborze samej gry miesiąca mam ogromny kłopot, bo coraz częściej na stół trafiają gry celujące w moje gusta i każda z nich ma coś w sobie. Jednak trzeba coś wybrać i w tym miesiącu pokuszę się na wybranie Hrabstwa Harrow, które nie dość że świetnie działa na dwie osoby to po zaproszeniu większej liczby graczy działa tak samo dobrze, a każda z frakcji ani nie zyskuje, ani nie traci w związku z różną liczbą graczy.
Ostatnio zmieniony 31 mar 2025, 15:02 przez ave.crux, łącznie zmieniany 1 raz.
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
Awatar użytkownika
Apos
Posty: 1332
Rejestracja: 12 sie 2007, 14:42
Lokalizacja: Sosnowiec
Has thanked: 536 times
Been thanked: 1226 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Apos »

ave.crux pisze: 31 mar 2025, 12:29(...)

Revive[tubylec] - 1 rozgrywka - Po dłuższym półkowaniu wszedł na stół świetny revive wymagający przeogromnego stołu. Zaczęły mi na dwie osoby doskwierać karty celów, bo jednak jak się komuś dobrze skombią to ciężko później dogonić w punktacji i tak moja przeciwniczka miała z jednego celu bagatela 28 punktów niszcząc mnie 75 do 102. O tym, że jest luźno nie wspominam, bo mi to kompletnie w tej grze nie przeszkadza. Lubię to odkrywanie mapy, rozwijanie technologii, kombinowanie jak wyciągnąć karty z łuzy i przeciągać hibernację. Świetny tytuł i trochę szkoda, że @Rebel nie ma w planach wydania dodatku. Czekają na międzynarodowy druk, z drugiej strony dodatek nie jest musem przy okazyjnym graniu.(...)
Zagrajcie z oficjalnym wariantem, że karty celów są wspólne. Likwiduje to problem losowości kart celów.
Awatar użytkownika
Mrukar
Posty: 366
Rejestracja: 06 cze 2021, 13:48
Has thanked: 306 times
Been thanked: 214 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Mrukar »

U mnie warte wspomnienia, bo miesiąc ogólnie słaby:

Najwięcej rozgrywek wpadło w: 7 cudów świata: Architekci bardzo dobrze sprawdza się z prawie 6-latkiem szybkie, przyjemne, po kilkunastu rozgrywkach jeszcze się nie znudziło.

Pagan - czwarta rozgrywka wpadła jakoś na początku miesiąca i aktulanie zniechęciła mnie do dalszego grania. Postanowiłem wyeliminować jak najszybciej jednego wieśniaka, wybrałem sobie przypadkowego i się okazało, że to TEN. No mistrzostwo. Gra przehypowana jak dla mnie nie daje mi żadnych emocji.

Diuna Imperium: Powstanie usiedliśmy na pewniaka, po dłuższej przerwie i mieliśmy jedno wielkie: o so chozi... :P. Jednak z czasem zaczęło nam się wszystko klarować. Na następnym spotkaniu też gramy. Nie widzę potrzeby wchodzenia w dodatki, podstawowa gra jest dość rozbudowana.

EDIT:
Sentinels of the Multiverse świetne, gdybym miał wybrać jedną grę o walce z bossem a konkurencją było by Aeon's End i Marvel Champions to wybrałbym Sentinelsów. Klimatyczne wykonanie, szybki setup, przyjemna rozgrywka i masa różnorodności w jednym niedrogim pudle.

Marvel Champions, całkiem przyjemny powrót, poproszę o więcej czasu, bo konkuruje z Sentinelsami.

Najbardziej żałuję, że nie zagrałem ani razu w Obsesje. Kocham i tęsknię.
Ostatnio zmieniony 31 mar 2025, 16:53 przez Mrukar, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Poochacz
Posty: 613
Rejestracja: 16 maja 2014, 17:27
Has thanked: 164 times
Been thanked: 390 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Poochacz »

To i parę słów ode mnie.


Nowości:


Churchill - z tego co wiem to już raczej klasyk od GMT. Zagrałem solo pełną kampanię czyli 10 konferencji i zajęło mi to 6 godzin. Wbrew pozorom sama gra jest prosta a najwięcej czasu zajmuje obsługa botów i organizacja strony militarnej po konferencji. Choć wygrałem jako Truman (Roosevelt zszedł już pierwszego dnia) jednym punktem z Churchillem to warstwa militarna solo jest nieco skopana. Schemat botów daje priorytet ich własnym oddziałom i to głównie w Europie więc każdy ciągle ciągnie w swoją stronę. Skutkowało to tym że na koniec nie udało się wejść do Niemiec a o kierunku pacyficznym szkoda nawet gadać. Granie na 3 ręce raczej nie da wielu emocji bo to jak wersja demo dla przeżycia historii.

Days of Ire: Budapest 1956 - mała gra opowiadająca o radzieckiej interwencji na Węgrzech. Pierwsze co się rzuca w oczy to podobieństwo mechaniki do Cichociemnych od IPN. I jeśli historia że twórcy DoI przyszli do wydawnictwa IPN z propozycją wydania w PL to zastanawiam się czy pomysł nie był po prostu zerżnięty ze starszej produkcji. Tu też gra polega na dopasowaniu ikon na kartach do eventów tyle że możemy też za ich pomocą niszczyć i wybijać radzieckie wojska. Na pewno o niebo lepiej gra wygląda pod kątem graficznym i jedną partię można spokojnie zagrać w 40 minut gdzie gra w Cichociemnych potrafiła się rozwlec i do 2,5 godziny.

Sentinels of the Multiverse: Definitive Edition - za nami kilka pierwszych rozgrywek i jestem mile zaskoczony. W zasadzie nie jestem fanem karcianek - przyjęły się u nas raptem trzy ale po mocnej redukcji na półkach skusiła mnie jedna z polecajek. No i faktycznie - za 200 zł z okładem jest tu kart w opór. 12 bohaterów (każdy w 2 wersjach), 6 wrogów, 6 różnych środowisk, wydarzenia tworzące kampanię... No naprawdę ciężko będzie powtórzyć tą samą rozgrywkę. I czuć różnicę między każdą z postaci. Legacy to typowy wspomagacz, Ra jest bardzo ofensywny zadając wiele obrażeń od ognia, Tachyon specjalizuje się w mieleniu kart czekając na gwóźdź programu który przerabia odpady na masę zadawanych obrażeń. Sztuką jest synergia między naszymi bohaterami bo wtedy dzieją się cuda.

Terrorscape - dwie gry za mną i mam mieszane uczucia. Dwa razy grałem Rzeźnikiem i co prawda założenia są fajne i czuć te emocje ale gra tym złolem jest wędrówką mocno pod górę. Jak już kogoś zraniłem to zaraz się wyleczył. W końcówce wszystko sobie rozplanowałem, przeliczyłem, przeszukałem i wydawało mi się że zabarykadowałem się w jednym pokoju z ocalałym. Ale nie, gdzie tam - okazało się że małżonka miała kartę umożliwiającą ruch o 3 gdzie nawet nie wiedziałem że taka jest. Odniosłem wrażenie że to całe planowanie jest psu na budę bo o ile przy podstawowych zasadach ma się jakąś szansę na skuteczną dedukcję to wystarczy jedna karta rzucona przez ocalałego żeby szlag trafił wszystkie przemyślenia. No nie da się tego wszystkiego wziąć pod uwagę. Oby kolejne stwory były trochę skuteczniejsze w prowadzeniu.

Władca Pierścieni LCG - pierwszy scenariusz podstawki udało mi się wygrać za 5 razem i gdy już podeszły karty to udało się z łatwością. Kolejne dwa razy to już gładko - niski poziom zagrożenia, Pomiot Ungolianty zraniony wstępnie w strefie przeciwności przez Gandalfa a potem przetrzymałem go tam aż karta nie nakazała mi z nim walczyć. Drugi - Podróż w dół Anduiny gdy już rozpracowałem to przeszedłem za drugim razem. A "this one in Dol Guldur" miażdży mnie póki co. Jeśli chodzi o moje odczucia... Na początku nie czułem tej gry. Grając w Arkham namacalnie było czuć tą przygodę i nastrój grozy. Mając kartę dynamitu czy Springfielda mogłem sobie spokojnie wyobrazić tę akcję gdy wychodziłem na jakąś abominację. Tutaj pierwszy scenariusz skupiony jest głównie na mechanice. Ot, ściągasz obszary i wrogów żeby móc kłaść postęp na talii. Taki Gleowyn ma akcję dającą graczowi kartę. Why? Nobody knows. Thalin namiestnikiem Gondoru? Nie no, spoko. Nie ma wielkiego powiązania kart z fabułą. Drugi scenariusz to już pokazał pazurek. Fajne jest to szukanie wytrychu do pokonania danego questa - najpierw musisz dostać po głowie żeby znaleźć słabą stronę i wbić w nią klin.


Stali bywalcy:


Arydia: The Path We Dare Tread - im dłużej gram tym większego nabieram przekonania że to idealne RPG na planszy. Barwny świat pełen historii. Dokupiłem jeszcze Small Bodies żeby mieć pełną immersję w tytuł i wreszcie krasnolud jest krasnoludem a hobbit hobbitem. Niby to dwie stówki ale gry nie zamierzam sprzedawać więc to tylko inwestycja na lata. Nie ma tu klasycznej kampanii ale dla mnie to dobrze bo zazwyczaj po poznaniu fabuły nie chce się podchodzić do gry drugi raz. A tutaj ruszamy przed siebie i bierzemy na bary to co życie nam przyniesie a jest tam i śmieszno i straszno. Udało mi się zakończyć że tak powiem "pierwszą część" i widzę że jeszcze dużo dobrego przede mną.

Middara: Unintentional Malum Act 1 - kolejna misja i znów coś nowego. Ja wiem że piszę to niemal co miesiąc ale to niesamowite ile można wycisnąć unikalnego contentu z jednego pudła! Ale tym razem wkrada się pewien minus... Sekwencja w bibliotece jest tak długa że musiałem na długi czas odstawić grę na półkę żeby trochę od niej odpocząć. Jej zakończenie też mocno męczące. To już pół roku z hakiem jak gram w Middarę (a mam dopiero jakieś +- 60 procent za sobą) i przeczuwam że jak skończę to mimo fantastycznego poziomu będę miał dość tej gry do końca życia.

Votes for Women - jest coś hipnotyzującego w tym balansowaniu kosteczkami wpływów choć na końcu to już czysty festiwal losowości. Ostatnia partia to głosowanie wygrane rzutem na taśmę 36-13.

Pozostałe: Talisman Magia i Miecz 4 ed., Halo wieża


Nowość miesiąca: Władca Pierścieni LCG - nie mogło chyba być inaczej zważywszy na to ile hajsu na niego poszło 🤣 A tak bardziej serio to im dalej w las tym więcej drzew i gra zyskuje na lepszym poznaniu. Po rozegraniu tutorialu wyżej oceniałem Sentinelsów. Wątpię czy ostatecznie w mojej topce wyprzedzi Horror w Arkham LCG ale jeśli zachowa krzywą wznoszącą to może się umościć gdzieś wysoko.

Gra miesiąca: Arydia - na ten jakże zaszczytny i ostatecznie mało istotny tytuł złożył się zarówno niezmiernie wyrównany wysoki poziom jak i kryzys zazwyczaj okupującej pierwszeństwo Middary. Cody Miller rozbił bank tą produkcją - o ile w Xię nie grałem (a to ponoć też świetny tytuł) to Arydia jest w zalewie tej wszechobecnej (również w ameri) wtórności prawdziwą świeżynką. Mimo że głównej bogatej osi fabularnej tu brak to tak się zżyłem z moją znerwicowaną wojowniczką Malicą, magiem-pozerem i Tippy-Tappy - krasnoludzicą która równie dobrze gra na lutni co bije pałką po głowie że te historie same się w wyobraźni składają w całość. I to jest w tej grze piękne i unikatowe.
Awatar użytkownika
gram_niebieskim
Posty: 104
Rejestracja: 12 kwie 2018, 12:14
Has thanked: 144 times
Been thanked: 70 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: gram_niebieskim »

Marzec był dla mnie przełomowym miesiącem po powrocie do hobby. 3 dni grania non stop na BookGame i "afterach" to chyba najlepsze kartonowe doświadczenie jakie miałem do tej pory. Zagrałem również parę topowych gier, które na nowo zdefiniowały mi moje postrzeganie i potrzeby planszowe.

Nowości:
Ark Nova - zagrałem, zakochałem się, kupiłem. Spróbowałem trybu solo, zakochałem się po raz drugi. Dla mnie gra kompletna, perfekcyjnie pobudza odpowiednie zwoje mózgowe. Odpoczywam przy tym. W sytuacji: jest czas, nie ma ekipy, odpalam zoo i jestem szczęśliwy. Zdążyły mi się takie 3 wieczory z rzędu, zazdroszczę sam sobie.

Biały Zamek - jedna partia ale już po pierwszym ruchu wiedziałem, że z Arkn Novą to będzie związek poligamistyczny. No miód po prostu. Przebieram nóżkami przed następnymi partiami.

Władcy Ziemi - mój światopogląd eurogracza został przeżuty i wypluty. Wspaniałe emocje, wspaniałe doświadczenie, co za interakcja. Zagram zawsze, jak tylko księżyce układem swym zgromadzą odpowiednią piątkę lub szóstkę. Będzie to święto a ja będę wtedy świętował.

Dune: Imperium - rozumiem już fenomen. Jadę już z Wami na tym hype-statku i nie zamierzam z niego wysiadać.

Herbaciany Ogród - przyjemne, bardzo czeskie, zaprojektowana z premedytacją do familijnego+ grania. Podobało mi się, chętnie zagram jeszcze by sprawdzić, czy moje podejrzenia o przyszłej wtórności są zasadne. Ale hej! Gra drugiego kroku, zacznij tutaj, czemu nie?

Na Dnie Morza (Fispan) - dobrze się grało bo to Wingspan light. Wydaje mi się, że można by wyciągnąć więcej z tej gry jednocześnie nie zwiększając jej poziomu złożoności: np asymetryczne plansze, więcej interakcji miedzy graczami, wykonanie znaczników jajek/ryb/ławic woła o pomstę do nieba

Dolina Żywiołów - po jednej partii ciężko ocenić. Dobrze mi się składało kombo więc dobrze mi się grało. Ile jest komb w tej grze, tego nie jestem w stanie ocenić. Mógłbym to sprawdzić z ochotą ale nie na swojej kopii.

Hen Daleko - 2 partie dwuosobowe. No nie, nie cieszy mnie to w takim składzie. Chce sprawdzić na więcej osób, decyzje byłby ciekawsze.

[dodatek]Abyss - Lewiatan - w końcu trafił na stół! Spajam ten dodatek na stałe z podstawką, granie bez niego nie ma sensu już dla mnie ;)

Odyn - w parze z Karibą do plecaka na wakacje.

Powroty:
Abyss, Mindbug, Ziemia, Grand Austria Hotel, Jajpur, Lewis&Clark, Arnak, Skull (który potwierdził opinię z lutego, że gra jest zabawna w odpowiednim towarzystwie. Teraz nie była, znaczy towarzystwo nie było odpowiednie).

Gra miesiąca:
Ark Nova, Diuna Imperium, Biały Zamek i Władcy Ziemi zbudowały mnie na nowo. Przebudują moją kolekcję. Eh dobrze jest wrócić, czyż to nie złote czasy planszówek? 8)
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 4083
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1418 times
Been thanked: 2971 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Ardel12 »

W marcu wpadło 72 partie co jest rekordem tego roku i ciężko będzie to przebić. Kolejne dwie gry kampanijne pękły. Do tego udało się wyjść na konwent Gratislavia. W kwietniu mam OMG(kolejny wrocławski konwent) i wychodzi, że w końcu zasiądę do ISS Vanguard. Jednak ugranie miejsca w domu ma dla mnie większy priorytet niż sprawdzenie ATO(heh).

NOWOŚCI
The Hunters a.d. 1492(5/10) – ukończyłem kampanię i niestety wnioski były jedne. Słabsza od 2144 i z wieloma problemami, błędami oraz opcjami połamania gry. Finalnie starałem się po prostu zakończyć grę i liczyłem, że to już za rogiem. Walki w wielu przypadkach są banalne. Czasem czas rozłożenia zajmuje więcej niż sama walka, co już jest bardzo słabe. Balans moim zdaniem nie istnieje. Możliwość zakupów wszystkiego od początku nie sprzyja. Liczę, że Mateusz poprawi sporo i pozmienia wraz z kolejną kampanią, bo potencjał jest spory. Dłuższą opinię wyplułem w wątku z grą. Jak ktoś nie grał, to polecam poprzednią część, którą można wyrwać taniej niż tą.

Trudvang Legends(5/10) – Druga kampania, którą zaliczyłem w marcu. Tutaj byłem nastawiony na szrota i w sumie jak na początku dałbym z 7/10 tak gra niestety jest mocno powtarzalna a rozwój postaci jest znikomy. Największym minusem jest bieda w różnorodności wrogów. Ciągle mielimy tych samych i po 13 misjach miałem już po prostu dość. Największym plusem jest z kolei fabuła, która mnie zaciekawiła i zachęciła do zobaczenia końca. Tym bardziej, że nasze decyzje jak i zaliczone misje poboczne mają ogromny wpływ na to jak dalej potoczy się fabuła i przed jakimi wyborami staniemy. Grając true solo nie odczułem problemu z testami, gdyż każdy mogłem zrobić dzięki kompanowi. Więcej przemyśleń wrzuciłem w wątku z grą. Moim zdaniem szkoda na to czasu i nie ma co liczyć na kolejne dodatki w wersji polskiej

Scape Goat(8/10) – mała gra w szukanie kozła ofiarnego. Gramy, jako tytułowe kozy. Każda ma przypisany kolor. Partię zaczynamy od rzucenia dwiema kostkami, które wskażą na karcie naszej postaci, która koza(kolor) jest ofiarą. Myk jest taki, że wszyscy gracze prócz jednego otrzymają tą samą informację, a jeden pechowiec będzie właśnie ofiarą. W swojej turze musimy wykonać akcję w jednej z kilku lokacji. Przenosimy się do niej(musimy do innej niż jesteśmy), odpalamy akcję(wymiana karty z innym graczem, podejrzenie ręki, wzięcie żetonu głosu, ucieczka lub skrytka), a następnie zabieramy kartę koloru spod lokacji, w miejsce, której dajemy jedną z ręki. Większość akcji ma nam dać informacje, kto jest ofiarą. Czy to my czy jednak mamy dobrą informację i musimy dogadać się z resztą graczy. Ofiara przegra, jeśli zwołane zostanie zebranie i większość graczy wskaże ten sam kolor(ofiary). Z kolei wygra uciekając(przy czym jeśli nie jest ofiarą, to automatycznie daje wygraną ofierze). Gra jest szybka. Partia to 15 min i mniej. Grałem w 4os i było mega zabawnie. Z każdą partią wchodziliśmy na wyższy poziom przekazywania informacji a w sumie można wszystko(gadać, klepać się, puszczać oczko itd.). Skminienie się, że jest się ofiarą nie jest proste i na początku często ktoś tchórzył, bo myślał, że to on – błędnie. Czuć napięcie w powietrzu jak nie jesteśmy przekonani czy jesteśmy w sojuszu czy nie. Świetnie się bawiłem i na pewno chcę pograć więcej na koniec wieczora.

Smok Diego(7/10) – zagrałem na Gratislavii i pozytywnie się zaskoczyłem. Gra jest banalnie prosta. Mamy pochyloną planszę i 3 dziurki na kuleczki oraz kilka slotów, w które kulkami będziemy próbować wcelować. W swojej turze losujemy, do którego slota chcemy wrzucić kulki, bo każda kulka to 1 punkt. Po swoim ruchu, reszta graczy zgaduje, w co celowaliśmy. Jak zgadną to dostaną po 1 punkcie. Tyle. Co ciekawe trafienie kulkami nie jest proste, a wręcz lepiej zezować by przeciwnicy nie odgadli, w co celowaliśmy. Młodemu się tak spodobało, że 3 partie w nas wcisnął. Raczej nie kupię do kolekcji.

CoraQuest(7/10) – kolejna gra z Gratislavii. Tutaj mamy do czynienia z uproszczonym DC dla dzieci. Rozgrywamy pojedyncze scenariusze, których fabuła skrojona jest pod młodszego widza. Mamy tutaj budowanie talii lokacji na bazie informacji ze scenariusza(ot weź bazowe karty i podziel na kilka kupek, w każdą wrzuć kartę specjalną, która postępuje fabułę do przodu, a następnie ułóż jedne na drugiej). Gra to głównie eksploracja i walka z kolejnymi wrogami. Każdy bohater posiada specjalną zdolność oraz bazową broń. Ataki standardowo podzielono na dystansowe i z bliska. W swojej turze głównie chodzimy, zbieramy skarby i atakujemy. Po zakończeniu fazy bohaterów przechodzimy do fazy wrogów. Tutaj prościutko. Ot każdy atakuje najbliższego bohatera. Walka to oczywiście rzut kostkami. Mamy dwie. Różnią się liczbą sukcesów. W przypadku pudła i niezadania ran, bohaterowie wchodzą w tryb skupienia zapewniający na kolejny atak dodatkową kostkę. Ostatnią fazą jest upkeep. Sprawdzamy w sumie czy nowy kafel mapy został odkryty, a jak nie, to przybliżamy pojawienie się pająków(mechanizm przymuszający do przebieżki przez lochy). Dla mnie było to banalne doświadczenie, młody był zainteresowany, ale nie na tyle by chcieć zagrać kolejną partię. Zagrałbym jednak z nim kolejny raz, bo szło to sprawnie, było całkiem zabawnie(jedni wrogowie od tyłu wyglądają jakby sikali, więc udało się ich złapać z gaciami w dole xD).

Disney Lorcana(7.5/10) – zagrałem jedną partyjkę pokazową i było spoko. Zasady w miarę proste, ale też i talia bazowa, więc w sumie tylko zagrywanie stworków, atakowanie/zdobywanie PZ i odpalanie kilku umiejek. Podoba mi się, że nie ma lądów jak w MTG, nie ma nawet rozróżnienia na kolory. Ot część kart możemy zagrać, jako ląd i wykorzystywać go, co turę. Z kolei używanie postaci na dwa sposoby także przypadło mi do gustu. Albo używamy je do walki albo zdobywania punktów opowieści, które zapewniają zwycięstwo. Kreska bardzo ładna. Podoba mi się, że karty utrzymane są w jednym stylu bez różnicy, z jakiej bajki pochodzą. Bazowe talie były jednam turbo losowe i dla mnie brakowało sensownych wyborów jak i kontroli. Ot trochę taki autopilot, ale ziomek, który mi grę pokazywał, opowiadał, że meta jest rozbudowana i pozwala na, wiele, więc spoko. Tylko totalnie nie czuję, z kim miałbym w to grać. PvP w domu odpada. Na miasto wyłazić i szukać ludów mi się nie chce, a z kolei jest to CCG, więc jak w MtG trzeba wydać sporo szmalu na karty. Pograłbym więcej, ale nie mam czasu na ten system, a wiem, że bazówka mi nie starczy. Mimo to, jestem pozytywnie zaskoczony.

Galactic Cruise(7/10) – sprawdziłem w 4os tą kopię Lacerdy i…no jakbym dalej kochał euro jak kilka lat temu, to pewnie bym piał z zachwytów. Mamy tu wszystko, co widzieliśmy u portugalskiego twórcy. Proste akcje, składanie ich w celu ugrania konkretnych rzeczy(Kanban), tor wpływu(Gallerist), czy zakończenie uzależnione od naszych akcji(On Mars). Niestety, ale gra ma bardzo niską interakcję i prócz podkradania rzeczy z ogólnodostępnych akcji, to nie jesteśmy w stanie nabruździć wrogom. Na 4os standardowo swoje trwa i nie widzę sensu siadać w więcej niż 3os. Do tego gra, choć ma sporo zmiennych, to nie zauważyłem by było tam, co odkrywać. Ot maksujemy PZ. Niestety dla gry jestem od kilku lat zwolennikiem większej interakcji i unikalnych rzeczy, a tutaj żadne nie jest spełnione. Kolejna gra, która nic nie zmienia w naszym hobby.

Pax Porfiriana(7/10) – w końcu udało mi się zagrać w tego Paxa. Zasady są prościutkie. Tury biegną bardzo szybko. Karty podzielono tutaj na kilka typów. Mamy wydarzenia, która działają podobnie jak w Pamirze. Spółki, które pozwalają nam zarabiać kasę(banki, kopalnie, farmy), armie(do atakowania innych graczy lub chronienia swoich spółek), osobistości(dają dodatkowe umiejki), zabójcy(pozwalają zabić komuś daną kartę, ale tym samym dodają mu siły na jednym z torów) oraz przewroty(akcja pozwalająca wygrać grę). Gra u mnie to było mocne take that. Spółki były wybijane jedna za drugą i mocno trzymaliśmy się w szachu do momentu jak karty z rynku to umożliwiały. Jak się skończyły, to gracze zaczęli rozwijać ekonomię, która tutaj zapewnia nam kasę. By wygrać, gracz musi odpalić kartę przewrotu. Mamy z 4 tory, na których rywalizujemy o bycie najlepszym. W momencie odpalenia przewrotu sprawdzamy czy nasza siła w danym ustroju jest większa od sumy obecnego władcy i dwóch najsłabszych w tym aspekcie graczy. Jak się udało to koniec gry, jak nie, to gramy dalej. Co ciekawe odpalając taki przewrót pewności wygranej nie mamy, bo inni gracze mogą odpalić swoje karty lub obrócić swoją postać, co doda im dany aspekt(jeśli mają go). Ogólnie wrażenia przez połowę partii miałem mocno średnie i się nudziłem. Zagrywałem spółkę, ktoś mi ją rozwalał, potem kolejną i to samo. Ja robiłem tak samo i gra się toczyła. Dopiero jak przestały wychodzić karty to umożliwiające to wszyscy zaczęli kombinować jak ugrać dany aspekt(wina pierwszej partii). Od tego momentu gra stała się intrygująca i umożliwiała ciekawe zagrania, ale jednak nie było to tak ciekawe jak w Pax Ren czy Pamirze. Muszę pograć więcej, bo jestem ciekaw tego tytułu, a tym bardziej, że będzie polska edycja, ale jednak nie spodziewam się, że trafi to do mojej topki paxów, a tym samym do kolekcji. Czas pokaże.

Sonic Super Teams(5/10) – każdy z graczy kieruje swoją drużynę składającą się z dwóch postaci ze świata Sonica. W grze mamy za zadanie doprowadzić obie postacie na metę przed innymi. Myk polega na tym, że karty do ruchu otrzymujemy losowe ze wspólnej talii i musimy wszystkie zagrać, tak nasze jak i przeciwników. Plansza posiada różne pola bonusowe jak i kary, więc próbujemy tak prowadzić naszą drużynę by korzystała z bonusów a wrogów wrzucać na pułapki. Do tego dochodzą specjalne karty do zgarnięcia i w sumie tyle. Na planszy mamy pola z kolcami, które wartość karty zmieniają na 1. Bonusu do dociągu kart specjalnych. Pierścienie dublujące zagraną wartość jak i pętle, które cofną nas jak ich nie przebiegniemy. Prosta gierka z bardzo słabym niestety wykonaniem. Naprawdę. Figurki w większości były połamane, bo ich nogi są tak cienkie. Karty to szmatki. Plansza ujdzie. Pomimo tego, mechanicznie jest ok i można się pobawić. Najlepiej jak uda się przepalić karty wrogów na nieudane wbiegnięcie na pętlę. Młody chciał jeszcze raz, więc chociaż do niego gra trafiła.

Unlock!: Short Adventures(6/10) – zagrałem w 3 przygody i na razie meh. W dwóch zdarzyło mi się przeskoczyć zagadkę czy dwie i gra po prostu się zwieszała, a dojść do tego, że się przeskoczyło cokolwiek…no ciężko. W każdej była jakaś unikatowa mechanika, ale przez krótkość i poziom wyzwania(grałem w te na 1 i 2 gwiazdki) mało jest okazji moim zdaniem do pobawienia się i odczuwalnie trzeba trafić w rynnę przygotowaną przez autorów. Jak dużego Unlocka bardzo lubię, tak tutaj ciężko mi polecić. Cena jest wysoka, przygody krótsze a i nie lepsze, więc w sumie, po co? Raczej nie skuszę się na inne części z tej podserii(mam jeszcze jedną). Tym bardziej, że kolejne duże nadchodzą.

POWROTY
Carcassonne(7/10) – gra wróciła do ostrego ogrywania przez syna. Nauczyłem go grać w podstawkę jak i kilka dodatków(karczmy i katedry, mosty, rzeka) i choć dalej potrafi zrobić bezsensowne z mojego punktu widzenia ruchy, to skubaniec szybko łapie i zaczął się wpinać w moje miasta. Na 10 partii w sumie, 2 razy mnie pokonał z małą pomocą. A co do gry, to bez budowniczego mi się po prostu dłuży i jest nudnawa. Tak to przynajmniej da się jakąś strategię obrać. Niestety gra siadła synowi, więc będę teraz mistrzem tej gry. Zagram więcej partii niedługo niż w Rena xD cudownie.

Tongues Out!(6/10) – zagrałem w końcu na 3os i gra jest znacząco lepsza od 2os partii, ale dalej nie rozumiem, czemu nie jest to jakaś gra zręcznościowa z szybkim łapaniem piesków i zbieraniem punktów. Zabawa potrafi być mocno wredna, gdy podbieramy psiaki z ogródków innych graczy.

Nowość miesiąca: Disney Lorcana
Powrót miesiąca: The Old Prince 1871
Gra miesiąca: Scape Goat
Morgon
Posty: 782
Rejestracja: 13 lis 2006, 15:57
Lokalizacja: Nowa Sól, Lubuskie
Has thanked: 80 times
Been thanked: 171 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Morgon »

Zazwyczaj nie udzielam się w temacie bo gram mało i nie bardzo miałbym o czym pisać albo w kółko o tym samym, jednak marzec był miesiącem dobrym, grałem zdecydowanie więcej niż zwykle chociaż i tak za mało 😉
Oto co było na stole:

1. Zamki Burgundii - klasyk i ulubiona gra mojej Żony. Zawsze przyjemna chociaż niemiłosiernie sucha gra. Zawsze gramy w 2 osoby i schodzi nam jakieś 40-45 minut. 7.5/10
2. Władcy Ziemi - zawsze interesował mnie ten tytuł, jednak brzydota starszej edycji i rzekoma trudność wg BGG odstraszały. Miałem przyjemność zagrać u znajomych w pełnym 6-osobowym składzie. Ale to jest dobre, zasady proste, jedynie przeliczanie co chwilę dominacji trochę uciążliwe. Graliśmy dłuższy wariant, ale moim zdaniem to tylko niepotrzebne wydłużenie rozgrywki i jednak preferuję opcję bez dodatkowych pionków. Zawsze chętnie zagram. 9/10.
3. Pagan - nowość w mojej kolekcji - fajna gra, Żona zadowolona, więc będę miał z kim grać 😉 Jednak trochę nie podoba mi się, że to pudełko to trochę wersja Demo. Nie każdy lubi sam tworzyć talię, więc brak dodatkowych kart rozumiem, ale tylko jeden pełnoprawny scenariusz i tylko jeden zestaw wieśniaków? Niestety wycinanie takich elementów z podstawki i wrzucanie w dodatki to dla mnie minus i pachnie mi takim mini LCG. Grę można zepsuć jak ktoś niepotrzebnie zabija na ślepo wieśniaków bo albo trafi przypadkiem albo właśnie przegrał bo strata tylu wskazówek jest ciężka do odrobienia. Obława na wieśniaka też raczej tylko w ostateczności bo wydłużanie gry niczemu tu nie służy. 8/10
4. SETI - druga nowość w kolekcji i nie ukrywam, że gra miesiąca. Zagrałem dopiero 3 razy, ale ile tu jest kombinowania w tak świetnym kosmicznym klimacie i mimo, że to taki euro wyścig to nie wiem czemu ale gram z wypiekami na twarzy jakby to była jakaś area control gdzie robimy sobie paskudne rzeczy 😁 Jedyny minus to czas rozgrywki, bo bez wprawy raczej poniżej godziny na gracza nie ma szans. 9/10
Awatar użytkownika
ave.crux
Posty: 1907
Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
Lokalizacja: Piekary Śląskie
Has thanked: 926 times
Been thanked: 1504 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: ave.crux »

Morgon pisze: 31 mar 2025, 17:52 Zazwyczaj nie udzielam się w temacie bo gram mało i nie bardzo miałbym o czym pisać albo w kółko o tym samym...
Ja od roku miesiąc w miesiąc coś pisze o paxie, nie wiem w sumie czy ludzie nie skipują, ale zawsze można o jakiejś grze rozmawiać w kółko jeżeli ci siedzi, grasz dużo w to samo i pojawią się jakieś świetne partie.
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
M&T
Posty: 153
Rejestracja: 02 sty 2010, 20:11
Has thanked: 6 times
Been thanked: 15 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: M&T »

W tym roku, w tym miesiącu po raz pierwszy zacząłem grać solo, więc pomyślałem, że podzielę się swoimi wrażeniami. Mimo ciągłego braku czasu, czy to u mnie czy u moich współgraczy, udało nam się zagrać w marcu w jeden tytuł, co też pokrótce opiszę poniżej.

1941 Race to Moscow
Bardzo lubię grę 1944 Race to the Rhine, więc jak tylko się dowiedziałem, że planowane jest wydanie jej młodszej siostry, czekałem niecierpliwie. Liczyłem na polską edycję, nie udało się, ale że jest to gra niemal niezależna językowo, to nie stanowiło dla mnie problemu. Wydanie jest na wysokim poziomie, klimatyczne miniaturki armii i zaopatrzenia, ładna plansza i karty. Czytałem zarzuty, że grafiki na tych ostatnich, w porównaniu do wspomnianego „Renu”, wyglądają gorzej i może rzeczywiście tak jest, ale to nie znaczy, że są brzydkie. Wspomniane miniaturki bywają czasami kłopotliwe w obsłudze, ze względu na swoją wielkość - są malutkie. Dla mnie największym problemem i rozczarowaniem jest instrukcja. Nie opisuje wszystkiego czytelnie, pewne kluczowe kwestie zostały zupełnie pominięte, brakuje przykładów. Myślę, że gdyby nie mój wcześniejszy kontakt z „Renem”, to miałbym większy problem z ogarnięciem zasad. Z pomocą przyszły wątki na forum BGG. Jednak ogólne odczucia z gry są pozytywne. Podział armii na pancerne i piechoty daje więcej możliwości, ale też dylematów - zużyć paliwo czy żywność do forsownego marszu. Pierwsze może przydać się w walce, drugie jest niezbędne przy Reorganizacji. Dwa typy transportu - samochody i pociągi - też są ciekawym rozszerzeniem mechaniki z „Renu”. I reakcja rosyjska. Szczególnie wersja zaawansowana.
Solo: postanowiłem wylosować armię, którą zagram i przez kilka rozgrywek grać tylko nią. Padło na Armię Południe. Na 3-4 gry wygrałem tylko raz, zdobywając Rostock, ale i wtedy nie bez trudu. Na początku idzie gładko, armie są dobrze zaopatrzone, więc nawet silniejszy przeciwnik nie jest problemem. Okrążenia armi rosyjskich dają więcej czasu, pozwalają też oszczędzać cenne zaopatrzenie. W grze solo, ze względu na zasadę według której pola na krawędzi frontu należące do drugiej armii niemieckiej są domyślnie zajęte, zabezpieczenie tyłów frontu jest łatwiejsze, choć zdarzyło mi się kilka razy nieuważnie ruszyć do przodu i zostać na chwilę odciętym w polu. Jednak w miarę zbliżania się do celu jest coraz trudniej. Zaczyna brakować zaopatrzenia, transportu i... czasu! Armie pancerne są szybkie, ale potrzebują paliwa do ruchu, armie piechoty mogą poruszać się bez niego, ale za to wolno. Mimo, że mechanika gry jest prosta, to jednak stanowi wyzwanie.
3 os.: tym razem wylosowałem Armię Północ, a więc z dodatkową opcją floty. Na początku wszystkim graczom szło dobrze, kolejne miasta były zdobywane, a te zwycięskie coraz bliżej. Akurat mnie przypadła w udziale walka z najcięższymi, zmechanizowanymi oddziałami wroga, ale obyło się bez odwrotów. W końcu każdy gracz zaczął odczuwać coraz większe braki w zaopatrzeniu, a czas się kurczył coraz szybciej, w miarę jak kolejne żetony sowieckie pojawiały się na planszy. Ja z żoną kolegi zaczęliśmy rywalizację na medale, tymczasem kolega konsekwentnie parł naprzód. I to mu się opłaciło, bo ostatecznie zdobył Rostock.

Agricola
To moja pierwsza (lub druga, zaraz po Cywilizacji Poprzez Wieki) „nowoczesna” gra planszowa, więc mam do niej ogromny sentyment. Podoba mi się mechanika i temat. I grafika, choć wiem, że jej autor ma tutaj wielu krytyków :wink: Zasady w instrukcji są jasno opisane, zapisy na kartach rzadko budzą wątpliwości co do ich działania. Mechanizm żywienia członków swojej rodziny jest zmorą, ale mnie się podoba. Jest trudno, nie wszystkie plany uda się zrealizować i to jest to! Bardziej przeszkadza mi wyścig po drewno (w grach na wielu graczy), bo prędzej czy później będzie każdemu potrzebne.
Solo: to właśnie ta gra solo była moją pierwszą samotną rozgrywką. Do gry wybrałem talię E, żeby było łatwiej. Miłym zaskoczeniem jest fakt, że ten tryb gry nie różni się bardzo (mechanicznie) od grania z innymi graczami. Kilka drobnych zmian. Drugim zaskoczeniem było to, że pomimo braku przeciwników i tak było ciężko. Drewna nikt nie podbierał, a i tak szukałem dobrego momentu, by go pozyskać. Był lekki paraliż decyzyjny, starałem się maksymalnie optymalizować ruchy, by zdążyć przed żniwami i końcem gry. Dużym utrudnieniem dla mnie jest brak żywności w zasobach gracza na początku, kiedy chcę zatrudnić pomocników, a zużywanie akcji na jej pozyskanie wydaje mi się malo opłacalne. W obu rozgrywkach miałem trzy karty żebrania i nie uzyskałem wymaganych 50 punktów. Czas grania to 1h 20min razem ze składaniem gry.

The Gallerist
Jedna z moich ulubionych gier Lacerdy i w ogóle. Podobają mi się zazębiające się akcje, zależności, mechanizm wyrzucania innych graczy z pół akcji. No, dużo by wymieniać. Graficznie też moje klimaty, podoba mi się estetyka planszy i pozostałych elementów.
Solo: pierwsza myśl po rozłożeniu gry - jaki powinien być mój pierwszy ruch?! Czytałem wcześniej, że ruchy dodatkowego gracza są przewidywalne, tak jest, ale mimo to miałem problem z wyborem akcji. Bardzo prosty, ale ciekawy mechanizm upływu czasu do końca gry. Grając do tej pory z innymi graczami prawie w ogóle nie korzystałem z podnoszenia punktów sławy czy pozyskiwania dodatkowych pieniędzy z toru wpływów. W grze solo robiłem to przy każdej nadarzającej się okazji. Póki co, na trzy gry nie osiągnąłem choćby pierwszego poziomu warunków zwycięstwa. Kończyłem rozgrywkę z chęcią zagrania jeszcze raz, by przetestować nowe strategie. Minusem dla mnie jest czas rozkładania gry. Trochę to trwa.

Ark Nova
Temat bardzo na plus. Graficznie też bardzo dobrze. Grafiki na kartach w większości ciekawe, z kilkoma słabszymi wyborami. Dużo ikon, ale nie sprawiają problemu, choć ich spis dołączony do gry czasami się przydaje. Ten tytuł zajmuje sporo miejsca na stole, a rozkładanie i składanie chwilę trwa. Warunek końca gry inny, ciekawy, ale nie do końca mi pasuje. Gra na kilku graczy trwa długo, nieco zbyt długo. Lubię spędzać godziny nad planszą, ale Ark Nova bardzo długo się rozpędza, by w pewnym momencie przyspieszyć bez ostrzeżenia i... koniec.
Solo: i tu od razu zacznę od końca. Dosłownie. Bo mechanizm odliczania rund bardzo mi się spodobał. W ogóle tryb solo znów nie jest wymagający w obsłudze i jako początkujący w tym temacie gracz daję plusa. Z drugiej strony sama rozgrywka jest jakaś taka za spokojna. Bez większego planu, bo ten jest jeden - znacznik toru Atrakcyjności musi minąć się że znacznikiem toru Ochrony Przyrody. A mimo to mam ochotę na powtórkę, bo celu powyższego nie udało mi się osiągnąć i nieco kusi, by to zmienić. Tylko to rozkładanie i składanie jest nieco męczące.
mordajeza
Posty: 439
Rejestracja: 19 lut 2019, 13:16
Has thanked: 247 times
Been thanked: 358 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: mordajeza »

Marzec upłynął mi pod znakiem najlepszego uniwersum ever, czyli Władcy Pierścieni, bo aż 9 z 21 partii rozgrywało się w świecie wykreowanym przez Tolkiena;
Spoiler:
Ale warto wspomieć o tym, że:
- Tyrants of the Underdark po 14 partiach awansowało u mnie z 9/10 do 10/10;
- przyjemne powroty zaliczyły Kakao, Azul, K2 i LOTR: Konfrontacja;
- SW: Zewnętrzne Rubieże, Splendor, Cezar oraz Ślimaki wciąż trzymają się twardo mojego stołu;
- nowe Cyklady są okej, Halo Wieża też;
- Brass to wciąż król euro;
- grą miesiąca zostaje drugi raz z rzędu Wojna o Pierścień (tym razem wpadły dwie partie)!
CezarIXen
Posty: 74
Rejestracja: 09 cze 2014, 10:28
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 307 times
Been thanked: 121 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: CezarIXen »

Badzo udany miesiąc pod względem nowości i powtórek.

-Civolution - 9/10 - Gra miesiąca - Udało mi się zagrać już drugi raz i powiem, że już nie mogę się doczekać premiery. Tym razem grałem mając pojęcie jak się te strategie zazębiają i posiadając jakiś plan, co pozwoliło mi nawet wygrać.

Co pisałem w poprzedniej opinii nadal jest aktualne, ale teraz widzę, że wbrew losowości kostek trzeba bardzo mocno planować strategie. Cały trick polega na tym, że trzeba być elastycznym i umieć zmieniać wybraną taktykę na inna, ponieważ w zależności od wylosowanych kostek, niektóre rzeczy trzeba zrobić wcześniej, albo później by wykonać nasz plan z jak najmniejsza ilością akcji pobierania zasobów do manipulowania kości.

Tworzy to taką swoista zagadkę, jak wykorzystać kostki które nam się trafiły, by jak najmniejszą ilością ich marnowania osiągnąć nasze cele. I nie oszukujcie się, kostki prędzej czy później wypadną wam pechowe, wiec zawsze trzeba brać pod uwagę, że niektóre plany zajmą więcej akcji niż przewidywaliśmy w najgorszym scenariuszu.

Po prostu przepiękne połączenie strategii i taktyki, gdzie trzeba znaleźć złoty środek między nimi, a to wszystko w sandboxowy wydaniu, gdzie możliwości akcji i punktowania jest masa.
Choć tak jak wcześniej mówiłem gra jest chaotyczne i kostki i wydarzenia będą rzucać kłody pod nogi, to jeśli ktoś lubi takie wyzwania, to gra oferuje dużo ciekawych i ciężkich wyborów. To nie jest gra dla ludzi co potrzebują zaplanować grę co do 10 ruchu , bo z tą dawką losowości się nie da. Ale jeśli ci nie strach losowości, to ilość możdżenia jaka ta gra oferuje jest zacna.

Gra mimo wszystko jest jednak droga, wiec polecam przetestować wcześniej, ale jeśli rozgrywka się spodoba, to gra jest warta swojej ceny, bo trochę w pudełku elementów jest.

- Biały Zamek z dodatkiem Matcha- 8.5/10 - Pierwsza rozgrywka w tym roku, mimo, że grę uwielbiam, to dopiero teraz udało się powtórzyć ( mimo faktu , że w samym grudnia kiedy kupiłem grę aż 3 razy w nią grałem ). Nadal nie mogę uwierzyć ile możliwości zapakowane w te 12 akcji i to wszystko w małym pudełku (choć z dodatkiem już dwa małe pudełka ).

Ta gra to swoista zagadka logiczna, jak najlepiej wykorzystać te mała ilości kości by zdobyć jak najwięcej punktów za jak najmniej zasobów. Interakcja w niej jest na początku mało zauważalna , ale jednak akcje innych graczy wpływają na stan planszy, bo podbiorą ci potrzebną kości lub pola akcji zanim się zorientujesz, wiec nasze wybory są bardzo zależne od działań innych graczy.

Musze kiedyś spróbować zagrać bez dodatku, by porównać, bo jednak przez to , że ciągle gram z nim, to te dodatkowe akcje jakie dodaje dodatek są zbyt często wykorzystywane by łatwo było z nich zrezygnować. I jednak te 3 dodatkowe akcje na cała grę wydaje się bardzo przydatne.

- Circadians: Nowy Świt 7/10 - Pierwsza rozgrywka, ale bawiłem się świetnie. Rzucasz kostkami a potem za zasłonka rozdysponowujesz nimi w tajemnicy do różnych działań. Potem jak wszystko to zrobią, zasłonki są odsłaniane i od pierwszego gracza, każdy wysyła po jednej kości z pól garażów na różne lokację akcji. Potem gdy wszyscy wyślą swoje kości z garaży, następuje zdobywanie zasobów z pól farm z naszej planszy.

Zdobywanie punktów to klasyka, bo są zarówno karty celów z kosztem do spełnienia, gra też ma cele główny o które gracze się ścigają. Dużo fajnych mechanizmów splecione w ciekawą całości.

- Waleczne prowincje 6.5/10- Miałem okazje przedpremierowo przetestować i powiem, że to ciekawa gra. Tak jak normalnie nie jestem fanem are control, to ta szybkość i prostota rozgrywki do mnie przemawia. Gra jest mimo wszystko losowa, ale nadal oferuje ciekawe wybory.
Plansza jest podzielona na obszary od 2 do 12. Gracz rzuca 3 kostkami i wybiera 2, których suma wskazuje na jaku numer lokacji wstawia jednostki a 3 kostka wskazuje ile (ilość jednostek to wartość podzielona przez dwa zaokrąglona do góry ).

Cały trick polega na tym, że jak już wszyscy wystawia jednostki, to rozstrzyganie kontroli następuje od najniższej lokacji, i jeśli wygrasz ją, do dostawiasz dwie jednostki najemników do wszystkich wyższych sąsiadujących numerem lokacji a ci najemnicy później są traktowani jako twoje jednostki. Tylko ilość punktów za daną lokacje jest równa numerowi lokacji. Co sprawia, że opłaca się wygrać w mało punktujących lokacjach, by te dawały najemników w wyższych, ale czasami wygrana wysoko punktującej lokacji jest bardziej opłacalna niż pare mało punktujących.

- SETI: Poszukiwania pozaziemskich cywilizacji - 7/10 - Druga rozgrywka i bawiłem się także dobrze choć nadal uważam, że to solidny tytuł, ale nie jest to dla mnie gra roku tego czy poprzedniego.

Ma dużo fajnych pomysłów, solidne wykonanie, dobrą cenę, ale nie przyciąga na tyle bym ja kupił, choc jak ktoś zaproponuje to z chęcią pogram bo przyjemnie się w nią gra. Największym minusem jednak dla mnie jest czas gry, bo jednak jest dla mnie za długo na to co oferuje.

Zaczynam też podejrzewać, ze największym punktem spornym tej gry jest mechanizm skanowania pobliskich gwiazd, bo to praktycznie area control by zdobyć nagrody za te ukończone sektory, i tak jak mi nie przeszkadza ten mechanizm, to też jakoś niezbyt tez przekonuje mnie mimo, że reszta mechanizmów mi się podoba.

-Nowe horyzonty - 7/10 - Naprawdę solidny worker placement z ciekawym torem rozwoju technologii. Wstępne opinie są bardzo pozytywne, choć punktowo słabo mi poszło, więc chcę jeszcze kiedyś powtórzyć. Mocno do gustu mi trafił ten mechanizm toru rozwoju technologii, ze aby odblokować ciekawsze i lepsze pola na robotników czyli nowe technologie wyższego levelu musisz najpierw odblokować wcześniejsze . Mam mieszane odczucia co co odkrywania nowych terytoriów oraz stawiania tam wiosek i fortyfikacji, coś mi tam nie pasowało ale nie wiem jeszcze co.


- Fanatyczne fabryki - 6.5/10 - Bardzo szybkie leciutkie budowanie silniczka w czystej postaci. W tej kategorii moja ulubiona pozycja. Rzucasz kostkami zmieniasz je na zasoby, kupujesz nowe karty, które pozwala ci lepiej zmieniać karty na zasoby i tak pól godziny do godziny aż ktoś wywoła warunki końca gry. Idealna gra jako przerywnik pomiędzy cięższymi tytułami albo jak się czeka na brakujących graczy.

-Project Gaja - 10/10 - Projekt gaja nadal bawi mnie wyśmienicie mimo, że cały czas przegrywam. Opinia jest taka sama jak w poprzednim miesiącu, więc nie będę tutaj się rozpisywał, poza tym, że mam nadzieje powtórzyć ją w kwietniu. Asymetryczność frakcji w grze o ekonomiczną rozbudowa w kosmosie to jest po prostu coś co mnie przemawia.

- Brzdęk katakumby - 6/10 - Z jednej strony doceniam grę, bo lubię mechanikę budowania tali i jestem fanem poprzednim brzdęków, to jednak losowość kafli podziemi mimo wszystko trochę mi przeszkadza. Ale przyznam, że potrafią te kafelki stworzyć ciekawe i śmieszne sytuacje, które inne brzdęki nie oferują. To po prostu kwestia preferencji, bo gra nadal jest zacna i oferuje relaksująca rozgrywkę, ale jednak preferuje gdy plansza jest znana od początku

- Zamki Burgundii - 8/10- Klasyk, dawno nie grany a gra mimo wszystko nadal jedna z moich ulubionych. Ma to co lubię, rzucasz kostkami, a potem starasz się z nich wycisnąć jak najwięcej punktów z tego co wyrzuciłeś. Dużo ciekawych taktycznych wyborów. Gra też jest szybka jak to co oferuje.

- Jedziemy do Japonii - 7/10 - Relaksujące draft kart, by ułożyć plan podróży przez Japonie. Prosta mechanika, ale mimo wszystko ciekawe wyboru na jaki dzień położyć kartę, by dała jak najwięcej punktów, nie są to może skomplikowane wybory, ale dają satysfakcje. Karty są też piękne, idealna gra by odpocząć od cięższych tytułów.

- Epoka kamienia - 7/10 - Klasyka worker placement, prosty ale bardzo satysfakcjonujący. Rzut kostkami dodaje trochę emocji jak zdobywamy zasoby. Jak dla to jest wydestylowana esencja tej mechaniki nic więcej i nic mniej. Zarówno nowicjusz w tego typu gry i wyjadacz będą się dobrze bawić. Oczywiście jak ktoś oczekuje czegoś cięższego to tutaj tego nie znajdzie, ale nie samymi sucharami euro żyje człowiek.

- Narodziny kosmosu - 6/10 - Bardzo piękna gra abstrakcyjno logiczna. Cenowo trochę za droga na to co oferuje, ale rzeczywiście jakoś wykonania musze docenić. Mechaniczne też jest ciekawa, ale jak dla mnie niczym się nie wyróżnia. Najpierw faza zdobywania zasobów , a potem faza budowy używając tych zasobów.

Można np. zbudować mgławice, a każda mgławica ma inne wymagania jakie gwiazdy wymaga by ją postawić. Poza tym jednym z zasobów jest, możliwość przesuwania gwiazd, wiec można po budowie mgławicy te gwiazdy przesunąć gdzie indziej.
Nie wykorzystane zasoby się traci pod koniec rundy. Do tego dochodzą zmienne globalne cele itp.

Ogólnie solidna pozycja, jeśli ktoś bardzo lubi gry abstrakcyjne, to jest szansa, że mu bardziej podejdzie.

-Korona władzy - 4/10 - Solina gra imprezowa, choć dla mnie za bardzo losowa. Gra polega na tym, że jest wspólna talia, którą ma różne efekty pozytywne i negatywne działające na wszystkich graczy , oraz co turę kupujemy karty do niej, ale oznaczamy własne koszulką na kartę w naszym kolorze. Potem po kolei odsłaniamy karty z tali i jeśli natrafimy na kartę w naszym kolorze to uruchamia się ona tylko dla nas, a bez koszulki działają na wszystkim. Prosta i śmieszna , ale to nie jest mój typ gry .

- Zaginiona wyspa Arnak - 8/10 - O tej grze już tyle w tym wątku pisałem, więc nie będę się powtarzał po prostu znakomite połączenie budowania talii kart z worker placement. Mielisz zasoby na punkty i dobrze się bawisz to robiąc.

- Turbo - 3/10 - Dawno gra mnie tak nie rozczarowała, co jest dziwne, bo to jest druga rozgrywka i pierwszą lepiej wspominam.
Problemem jest tutaj, że mam wrażenie, że albo wszyscy gracze radzą sobie na równi, albo ktoś zaryzykuje i jest na tyle w tyle , że nie może nic zrobić.

Też jakoś tym razem wybory z zarządzaniem ręka kart, jakoś mnie nie przyciągały. Zagrywam karty, przesuwam pionka o tyle ile wskazały potem tylko uruchamiam jakieś efekty warunkowe i tura minęła.
Zdaje sobie sprawę, że to jest powierzchowne wrażenie i jednak dobre zarządzanie ręka i talia mają duży wpływ, ale gra nie kusi by powtórzyć rozgrywke.

Podsumowując moja gra miesiąca to bezapelacyjnie Civolution
ckbucu
Posty: 423
Rejestracja: 20 mar 2017, 20:56
Has thanked: 462 times
Been thanked: 731 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: ckbucu »

W marcu 37 partii na stole w 14 różnych gier (rozgrywki online przestałem zliczać, w razie czego statystyki mam na stronach a nie zaburza mi to liczby fizycznych rozgrywek).

Nowości:
Town Center - (++) 13 partii solo. Bardzo fajna łamigłówka przestrzenna od Albana Viarda. Nie do końca intuicyjna w zasadach i trzeba je pojąć. Czuć też w niej Small City, głównie pod kątem oddziaływania stref mieszkalnych na handlowe itp. Gra się mega przyjemnie i mam syndrom "jeszcze jednej partii" i partia solo zajmuje kilka - kilkanaście minut. Obok partii na stole chyba ze 2 razy tyle partii online. Na minus wykonanie, w sumie grę samemu musiałem sobie nieco "odświeżyć" żeby nie wyglądała surowo. Wielkość pudełka w stosunku do tego co dostajemy to też żart. Niemniej nie wpływa to jakoś na mój odbiór samej gry. Dodatkowe mapy już zamówione.
Spoiler:
Tryants of the Underdark - (+) 2 partie trzyosobowe. Pierwsza moja styczność z tym chyba już klasykiem. Wrażenia pozytywne, szybka rozgrywka, ciekawe połączenie deckbuildera i kontroli terenów. Na plus też zmienne decki które zmieniają rozgrywkę.
Spoiler:
Unstoppable (+) 2 partie solo. Całkiem ciekawe i świeże podejście do deckbuildera. Poza tym że sami tworzyć możemy karty, to z jednej strony są one naszymi akcjami a z drugiej zagrożeniami, z którymi musimy walczyć (karta po zagraniu idzie na discard a z discarda tworzymy deck zagrożeń, pokonanie zagrożenia wracam nam kartę na rękę jako akcje i tak w kółko). Do tego upgrade karty akcji może wzmocnić zagrożenie znajdujące się na niej.
Spoiler:
Kreel Manor (+) 1 partia solo - spadkobierca Veilwraith, który bardzo lubię, ale pozbawiony jego bolączek. Przede wszystkim podstawka to już pełnoprawna gra a nie wersja demo. Do tego usprawniona i rozwinięta formuła, jakaś kampania, rozwój bohatera nie tylko poprzez upgrade kart akcji ale również zdobywane przedmioty.
Spoiler:
Cascadero (+) - 1 partia 3-osobowa, szybkie, momentami wredne, ładnie prezentujące się. Ogólne wrażenia pozytywne.
Spoiler:
Władca Pierścieni Wciągająca gra karciana (+++) - graliśmy w 3 osoby, gra tak wciągnęła, że zrobiliśmy chyba połowę "kampanii". Poza tym, że mamy tu już znaną formułę z Załogi, gdzie wykonujemy jakieś misje - dochodzi wg mnie fajniejszy aspekt kampanijny, gdzie w każdym scenariuszu mamy nowe postaci czy zasady. Do tego, o ile pamiętam, mamy tu fajne odwzorowanie wędrówki Drużyny Pierścienia zgodnie z książką. Na ten moment tytuł wypycha mi z kolekcji Załogę.

Stali bywalcy o których słów kilka:
6: Siege (+++) 2 partie 2-osobowe. Ta gra jest fenomenalna, szkoda, że tak rzadko trafia na stół, bo cała przyjemność z grania jest jak już odświeży się rozgrywkę i pamięta zarówno same zasady jak i to, jak w to rozsądnie grać i nie robić głupich błędów. Graliśmy na dosyć długim czasie timera na aplikacji a i tak momentami tego czasu brakowało. Presja, jaką mamy ze względu na czas sprawie, że musimy działać szybko, czasami powoduje też nie do końca przemyślane ruchy. Na prawdę dobre odwzorowanie cyfrowego odpowiednika nie tylko pod kątem rozgrywki ale i samych skilli operatorów. Świetny tytuł i liczę, że jednak będzie trafiał na stół częściej.
Spoiler:
Small City Deluxe (+++) 3 partii, 2 solo i jedna 2-osobowa. Już pisałem, że Small City to jedna z moich ulubionych gier. Dlatego zawsze jak uda się z kimś innym zagrać, to jest to dla mnie mały sukces i święto :) Bawiliśmy się bardzo dobrze, podbierając sobie karty czy wysyłając turystów do cudzego miasta i czerpiąc korzyści z budynków przeciwnika. W końcu jest też sens w budowaniu policji czy straży pożarnej (bo w rozgrywkach solo te budynki są praktycznie nieużywane). Poza tym w partiach solo dalej zgłębiam kolejne moduły czy mapy. Elektrownie i mapa ze skałami to było nieźle mózgożerne kombo.
Spoiler:
Clinic Deluxe (++) 5 partii solo, zgłębiam powoli kolejne moduły, póki co skupiam się na modułach z "meeplami", czyli nowi doktorzy, pacjenci, obsługa. Każdy wprowadza coś ciekawego ale chyba nie każdy ma sens solo (kobiety w ciąży raczej lepiej sprawdzą się w grze wieloosobowej). Dorzuciłem też do jednej rozgrywki moduł z eventami i ... na solo jest świetny! Tak, wprowadza dodatkową losowość (ja jej nie demonizuję), ale wprowadza dodatkowe urozmaicenie rozgrywki i kierunkuje nas na daną rundę. No świetny to tytuł, domówiłem chyba wszystko, co do niej wyszło, aczkolwiek kiedy to ogram, nie wiem :)
Spoiler:
Pozostali stali bywalcy: SETI, Tramways, Age of Steam.

Gra miesiąca: Clinic Deluxe.
Awatar użytkownika
KubaP
Posty: 5925
Rejestracja: 22 wrz 2010, 15:57
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 146 times
Been thanked: 505 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: KubaP »

U mnie bardzo mało grania, głównie z dziećmi. 39 partii w 19 tytułów.

Tylko dwie nowości:

Łuuupy (6.5/10): Taka gra, która chyba chciała być lepszą Kaskadią, a wyszedł odrobinę rozkrok. Ani to dla hardcore'ów, bo za lekkie, ani dla początkujących, bo liczba punktacji powala. Nieczytelne. No meh.

Junior Labirynty (7/10): Jeszcze bardziej uproszczona wersja Labiryntu, idealna do grania z przedszkolakami.

Powroty: Impact, Splendor, Top Ten, The Duke, Yoxii, Bujda na Resorach, Hokito, Park Niedźwiedzi, Mlem, Reef, SETI, Nucleum.

Stali bywalcy: 7 Cudów Świata Architekci, Zamki Burgundii, HITSTER, Challengers.

Nowość miesiąca: Brak
Rozczarowanie miesiąca: Można by się spierać, że Łuuupy, ale też w zasadzie brak, niczego się po tej grze nie spodziewałem.
Gra miesiąca: Nucleum z dodatkiem Court. W dwie osoby to gra na półtorej godzinki dobrego móżdżenia, a i wyniki były zacne (239:235).
Forum nie jest dobrem publicznym. To nie jest dotowane społecznie miejsce w sieci, w którym każdy ma prawo przebywać i pisać co mu się podoba. Jak któregoś dnia właściciel forum zdecyduje, że odtąd korzystanie z forum jest odpłatne, to tak się stanie.
Awatar użytkownika
kuleczka91
Posty: 516
Rejestracja: 10 lut 2020, 18:27
Has thanked: 907 times
Been thanked: 598 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: kuleczka91 »

U mnie w tym miesiącu będzie dosyć krótko, bo zagrałam aż w 4 tytuły w całym miesiącu xD.

SETI - w marcu wpadło w sumie 8 rozgrywek w ten tytuł. Finalnie zakończyliśmy przygodę z tą grą po 11 rozgrywkach i została sprzedana. Nie będę powielała tego co napisałam w lutym, bo to bez sensu, kto będzie chciał to sobie sprawdzi, bo zdania o grze nie zmieniłam od tamtego czasu. Niestety, ale jest to gra, która w żaden sposób nie sprawiła mi frajdy przez tyle rozgrywek. Tak czy siak zaliczyła więcej partii niż niejedna gra zanim poleci na półkę w odstawkę. Wydawać by się mogło, że skoro nadal w to graliśmy to gra się jednak podoba, ale nic bardziej mylnego. Raczej to było sprawdzanie różnych opcji na rozgrywkę no i w sumie uznałam, że dla mnie to granie takie na siłę w coś co nie do końca mi siadło. Siostrę też nie urzekło. Przed sprzedażą powiedziała, że nie ma parcia na granie w to, a narzeczony po tych rozgrywkach stwierdził, że w sumie jego ta gra już nudzi, bo praktycznie co rozrywkę to robi to samo. Nie uważam, że SETI jest złą grą, ale dla nas opinie o niej są przehajpowane. Jeśli ktoś by zaproponował rozgrywkę to pewnie bym zagrała, ale sama w kolekcji jej mieć nie muszę. Nie będę za nią tęsknić :) (7/10).

Sankoré The Pride of Mansa Musa - w marcu wpadły w sumie 3 rozgrywki w Sankoré. We wszystkie 3 przegrałam, ale to jest nieważne, bo wiem że przegrałam tylko dlatego, że źle zagrałam i nie zawsze udało się spełnić cel, który miałam zamierzony. Poza startowym rozstawieniem studentów, kafelków, otrzymaniem na start losowych 4 kart celów i jakie kafelki klas zostaną odkryte w ciągu gry, po kupnie klasy ze stosiku gra jest praktycznie bez losowości co jest dla mnie mega atutem. Nawet bym nie pomyślała, że od kilku miesięcy na szafie stoi mi taka dobra gra, w którą chętnie będę grała. Jedynie co zawsze studzi nasz zapał to rozkładanie tej gry, bo trochę to trwa, ale jak się rozkłada już we dwójkę to jest dużo szybciej. W tej kwestii rozważam kupno drukowanego insertu żeby było trochę szybciej niż przy oryginalnej wkładce. Ten tytuł z każdą następną rozgrywką tylko zyskiwał w naszych oczach, za każdym razem w ciągu gry udało się wymyślić coś nowego, a najbardziej byłam dumna ze swojego "złotego ruchu" w jednej rozgrywce, że w swoich 2 akcjach w turze udało mi się zamknąć 1 półkę na 4 książki, żeby narzeczony już nic nie zdążył do niej dorzucić i tym samym zamknąć punktowanie książki za 2 na której mi zależało. Tylko 1 rozgrywkę w lutym graliśmy na podstawowej bibliotece, a całą resztę rozgrywek gramy już na tej zaawansowanej stronie. Ogólnie najbardziej w grze podoba mi się to, że niby za każdym razem wykonuje się te same akcje, ale wszystko zależy od tego jak się co rozstawi na początku rozgrywki. Jaki mają wpływ studenci w kolejkach, jeśli nie zawsze są w pożądanym przez nas kolorze na końcu kolejki i zawsze naszym celem jest jak najszybsze przesunięcie się na torze, żeby móc brać studentów z rożnych miejsc w kolejce. To co uda nam się zbudować z klas i jak będziemy przesuwać studentów również ma spore znaczenie. Trzeba też obserwować co robi nasz współgracz, żeby w niektórych rzeczach go ubiegnąć. Podoba mi się też kombinowanie jak przesunąć niektóre akcje w czasie tak, żebyśmy to my zyskali książki czy gwiazdki, a nie nasz przeciwnik. No i to, że nie można się zamknąć na pewne dziedziny w grze, bo wszystkie w jakiś sposób są ze sobą powiązane. Wydaje mi się, że można odpuścić trochę jedną dziedzinę, ale w pozostałych 3 trzeba cokolwiek zrobić żeby mieć jakieś szanse na wygraną. Na pewno nie można odpuścić Matematyki, bo to pewna przegrana (no przynajmniej tak mi się wydaje). Ogólnie cała rozgrywka w tą grę jest ciągłą obserwacją poczynań graczy i do końca nie możemy być pewni kto to wygra, bo może nam się wydawać, że idzie nam na początku świetnie, a na koniec przeciwnik zrobi jakieś myki i Cię jeszcze ogra xD. Póki co nigdy nie wkradła się do niej nuda. Ten tytuł ogólnie siadł nam obu. W planach nauczenie siostry grania w ten tytuł. Jestem ciekawa czy jej się spodoba czy nie. Gra ma pewne miejsce na regale, to bardzo dobre euro :). Na mały minus również, że jest bardzo stołożerna. Nie żałuję, że ją kupiłam. Żałuję, że tak długo przeciągałam poznanie tego tytułu, bo już dużo wcześniej byśmy się dobrze bawili (9/10).

Silver & Gold: Pyramids - swego czasu kupiliśmy z koleżanką po następnej odsłonie Silver & Gold. Poprzedniczka nam się spodobała ze względu na przyjemną i szybką rozgrywkę. Byłam ciekawa co wprowadzają Piramidy względem poprzedniczki. Zmianą jest to, że musimy zacząć skreślać Piramidę od określonego pola i nie trzeba wykreślić całej karty żeby móc pozyskać nową Piramidę do zwiedzania, bo można szybciej po prostu dotrzeć do wyjścia skreślając grobowiec bez przymusu wykreślania wszystkiego. Palmy w rundach zostały zastąpione Pochodniami. No i teraz karty mają swoje numerki, które rozwiązały problem kto pierwszy wybiera nową kartę jeśli musi dobrać (Ten kto skreślił Piramidę o najniższym numerze). Pamiętam jak w poprzedniczce zrobiliśmy sobie swoje home rule, że przerzucaliśmy sobie solniczkę na stole co rundę i to określało, kto pierwszy będzie mógł wybrać nową kartę jeśli oboje skreślimy w tym samym czasie xD. W grze doszło też zbieranie klejnotów czerwonych i zielonych, które sobie zaznaczamy na karcie punktacji. Komplet klejnotów przynosi na koniec gry 5 punktów, a jeśli mamy tylko jeden z nich to 1 pkt. Na kartach możemy również trafić na czaszki, które dają nam ujemne punkty na koniec gry. Na ratunek są w grze niebieskie eliksiry, które po skreśleniu pozwalają nam wymazać ostatnie 2 skreślone czaszki, dzięki czemu można w grze również wyjść w czaszkach na zero. No i najważniejszą zmianą jest to, że Piramidy są w 3 kolorach (zielonym, pomarańczowym i fioletowym). Za skreślanie 2/4/6 Piramid w określonym kolorze można zdobyć dodatkowe punkty, a reszta współgraczy musi przekreślić te punkty na swoich kartach. Na koniec gry za każdą zbadną kartę Piramidy zdobywamy 10 pkt. Ogólnie dla mnie zmiany w tej grze są kosmetyczne. Gdybym nie miała Piramid to nie wiem czy bym odczuła jakiś brak w swojej kolekcji. Na dzien dzisiejszy mam je obie, ale nie wiem czy z czasem nie pozbędę się jednej z nich. Nadal obie są bardzo szybkimi grami, ale w kolekcji wystarczyłaby mi jedna z nich, bo są do siebie zbyt podobne (5/10) :).

Ezra & Nehemiah - udało nam się z siostrą w końcu rozegrać pierwszą rozgrywkę w ten zachwalany tytuł. Zasady w grze są dosyć proste, nie ma żadnego przekombinowania. Gra wizualnie jest bardzo ładna, a najbardziej i tak podobają nam się zasoby chleba i monet. Ta gra to było u nas mistrzostwo w tym ile czasu nam zeżarła pierwsza rozgrywka, serio graliśmy w to kilka godzin xD. Ale tak mocno zamulałyśmy, bo kalkulowaliśmy co chwilę różne opcje co zagrać, co przykryć żeby nam się opłacało. Pierwsze 2 rundy trwały najdłużej, najszybciej nam poszła 3 runda xD. Sama gra jest dosyć ciekawa i na pewno jest to jedna z tych, w której prawie w każdym miejscu trzeba coś tam zrobić, żeby przesunąć się troszkę do przodu. Ja najmniej poszłam w świątynię, bo wolałam przesuwać się na Ołtarzu. Najwięcej poszłam w odbudowę murów jak i odgruzowywanie. Z początku myślałam, że ciężko będzie mi nadrobić przesunięcia na torze Ołtarza, a w zupełności nie sprawiało mi to problemów i zawsze mieściłam się w określonym zakresie żeby nie dostać w łeb. Dosyć dobrze wychodziło mi wspinanie się Zwojach i dobrym posunięciem była próba jak najszybszego rozbudowania sobie kafelków na planszy gracza. Czasami trzeba było walczyć ze sobą czy nadal zbieram zasoby, żeby obrócić kafelek na lepszą stronę z profitami czy wydać te zasoby na jakąś inną akcję, która również mi była potrzebna. Siostra trochę cierpiała na tym, że za późno zaczęła rozwijać swoją planszetkę gracza, żeby więcej zyskiwać. Trzeba też zaznaczyć, że każdy gracz ma różne od siebie kafelki, które może rozwijać (co grę otrzymuje się losowo kafelki, nie ma żadnych sztywnych zestawów jak w niektórych grach). W grze Dosyć fajnym zabiegiem jest zagrywanie kart i zliczanie posiadanych sztandarów by móc wykonać określone akcje. Najważniejsze jest to, że trzeba dobrze pomyśleć do przodu co chcemy dalej zrobić, bo w pewnym momencie część sztandarów musimy przykryć i one już nam się nie wliczają do siły akcji i resztę rozgrywki musimy oprzeć o to co nam zostanie na planszy gracza + te karty które jeszcze mamy na ręce. Czasami ratunkiem w niektórych akcjach są Kupcy i Starsi, którzy dają nam albo jakiś zasób, albo dodają sztandary w danej turze jeśli ich sobie zagramy. Na każdej karcie jest też opcja handlu, z której możemy skorzystać. Po każdej rundzie z zagranych kart musimy się pozbyć 1 lub 2 z nich (w II rundzie) na stałe z gry, które dają nam w przyszłej rundzie tylko 1 sztandar, stracimy opcję handlu z karty i zyskamy opcję punktacji w czasie szabatu. Cała reszta rozgrywki opiera się na tym co nam zostało w grze. Czasami decyzje są trudne, bo chcielibyśmy za coś zapunktować, ale niekoniecznie chcielibyśmy się pozbyć karty, która daje nam określoną ilość sztandarów w danym kolorze czy dobrą opcję handlu. W ciagu całej rozgrywki jeszcze musimy pilnować zdobywania żywności, bo po każdej rundzie następuje karmienie pracowników, których posiadamy. Na swojej planszetce możemy również zyskiwać bonusy za każde zdobycie kompletu Błogosławieństw, nieraz mi się bonus z tego przydał do czegoś, albo dobre to było też na podbicie punktów w czasie szabatu, bo akurat wybrałam punktację danego błogosławieństwa o ile pól zostało przesunięte. Ogólnie gra jest całkiem ciekawa, jest nad czym pomyśleć. Napewno w następnej rozgrywce poszłoby nam dużo szybciej, bo już wiemy co z czym i nie byłoby tak ciężko z przykrywaniem określonych sztandarów jeśli zaplanowalibyśmy sobie coś do przodu do czego chcemy dążyć. Zresztą pierwsze rozgrywki zawsze są najdłuższe. Słyszałam, że gra zyskuje z każdą następną rozgrywką. Może i nie zwaliła mnie ta gra z nóg z zachwytu, ale też nie zniechęciła i chętnie do niej usiądę jak będzie ku temu okazja. Na minus gry tylko brak jakiejś wkładki żeby to sensownie pochować, bo to kolejne pudełko z cyklu jak w małym pudełku można schować dużo dobra, a pakowanie tej gry to dodatkowa mini gra zwaną tetris xD (7/10).


Na grę miesiąca wybieram Sankoré The Pride of Mansa Musa, bo to gra do której nadal mam pociąg i najlepiej się przy niej bawiłam :).
Awatar użytkownika
Kapel
Posty: 68
Rejestracja: 22 maja 2020, 12:49
Has thanked: 61 times
Been thanked: 83 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Kapel »

Marzec całkiem udany pod względem liczby rozgrywek, było też kilka nowości, więc się podzielę. ;)

Dracula (3 ed.) (2x4p)
Kiedyś miałem okazję zagrać kilka partii w drugą edycję i miałem całkiem dobre wspomnienia z tych rozgrywek. Ogólnie lubię gry z mechaniką hidden movement i widząc 3. edycję na OLX za w miarę akceptowalną cenę, naszła mnie ochota, żeby sprawdzić czym różni się ona od poprzedniej. Zagraliśmy dwie partie w cztery osoby, ale zupełnie nas one nie porwały. Zdecydowanie lepiej ją zapamiętałem. I raczej nie jest to kwestia zmian w zasadach, a raczej tego, że od tamtego czasu wyszło wiele znacznie lepszych gier z tą mechaniką. Po dwóch rozgrywkach gra wróciła na OLX i na szczęście dość szybko się sprzedała.

Cyklady: Edycja Legendarna (3x4p, 1x5p)
Po dwóch pierwszych rozgrywkach pisałem już trochę w dedykowanym wątku i po kolejnych dwóch wrażenia pozostają bardzo pozytywne. Choć partie te się trochę różniły (grane w innej grupie), zwłaszcza pod względem czasu gry. Dwie pierwsze, czteroosobowe, zamknęły się w 1h37m i 1h45m, czyli powiedziałbym standardowo dla Cyklad. Kolejne dwie zaś (jedna pięcioosobowa) trwały aż 3h09m i 3h53m. Nie pamiętam tak długich partii w pierwszą edycję, ale nadal były to bardzo zacięte i emocjonujące rozgrywki, gdzie zwycięstwo przechodziło z rąk do rąk.

Court of the Dead: Dark Harvest (2x4p)
Grałem kilka razy w Court of Dead: Mourners Call i gra była naprawdę spoko. W tym miesiącu miałem okazję zagrać w małą karciankę z tego uniwersum i choć opinie są dość mieszane, to naszej grupie te rozgrywki się podobały. Szybka, dynamiczna, oparta o system licytacji z Mourners Call. Chętnie zagram na zakończenie planszówkowego wieczoru.

Europa Universalis: The Price of Power (Deluxe Edition) (1x4p)
Dokończenie rozgrywki, którą zaczęliśmy jeszcze w zeszłym roku i rozgrywaliśmy na przestrzeni pięciu spotkań. Wreszcie udało nam się rozegrać scenariusz (tym razem na wszystkie 4 wieki) w 4 osoby (wcześniej graliśmy w trójkę). Trudno mi ocenić tę grę, jest trochę rzeczy, które mi się nie podobają, momentami ta gra naprawdę męczy (nie mam nic do długich gier, ale no Europa to jest jednak trochę przeginka). Ale jest też mnóstwo momentów, które się pamięta, a fakt, że podjęte decyzję mogą mieć wpływ na kolejne kilkadziesiąt godzin gry jest czymś, co mnie do niej przyciąga. Te sytuacje, w których dochodzi do interakcji, jak ryzyko ataku przez innego gracza czy zmieniające się w trakcie gry sojusze, to jest coś, co absolutnie uwielbiam. I choć na jakiś czas mam dość, to już myślimy o dodatku i spróbowaniu ponownie za jakiś czas. Zwłaszcza, że gracz, którego wciągnęliśmy jest grą zachwycony, a gra w 4 osoby jest znacznie ciekawsza niż w 3.

Graliśmy scenariusz ze Szwecją (nowa osoba), Portugalią (ja), Niderlandami i Wenecją. W pierwszej części gry główne spięcia miały miejsce w Ameryce Północnej i Południowej, gdzie rywalizowałem z Niderlandami. Na kontynencie korzystałem z dobrego sojuszu z Wenecją, gdzie wspólnie rozbrajaliśmy Aragonię i północ Afryki. W momencie jednak, kiedy wpływy weneckie zaczęły sięgać granic afrykańskiej części Portugalii, stosunki między sojusznikami stawały się coraz bardziej napięte. Jako, że nie mogłem sobie pozwolić, by Wenecja miała bazę wypadową do lądowego ataku na Portugalię w przyszłości, zaczęło dochodzić do tarć co do podziału łupów z prowadzonych wojen. W pewnym momencie tarcia te doprowadziły do zerwania sojuszu i otwartej, wyniszczającej wojny. Sytuacja była tak napięta, że Portugalia i Wenecja zainwestowała wszystkie swoje środki w wojnę, będąc świadomym, że żadnej ze stron nie przyniesie ona korzyści i w zasadzie pogrzebie szansę na zwycięstwo w rozgrywce. I choć w końcowej fazie agresja Wenecji doprowadziła do tego, że do wojny po stronie Portugalii przyłączyły się Niderlandy, to korzystne ukształtowanie terenu na granicy między nimi sprawiło, że ostatecznie żadnej ze stron nie udało się przełamać statusu quo i przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść (mimo kilku olbrzymich bitew), co w zasadzie wystawiło zwycięstwo żyjącej w zgodzie ze wszystkimi (i nieco odizolowanej) Szwecji. Wspaniała to była rozgrywka, choć gra ciągnęła się niczym Moda na Sukces.

Arydia: The Path We Dare Tread (3x2p)
Nie wiem co ta gra robi na moim stole. :D Nigdy nie ciągnęło mnie do gier kampanijnych, dungeon crawlerów czy boss battlerów. W zasadzie z czegoś w tym stylu miałem tylko okazję spróbować Gloomhaven JOTL z poczty planszówkowej, ale no nie porwało. Miałem jednak ochotę na spróbowanie czegoś nowego, dużego, dającego poczucia przygody i rozwoju. Uwielbiam koncept gier legacy, a fantastycznie recenzje, które zbiera Arydia sprawiły, że stwierdziłem, iż jeśli mam się przekonać do tego typu gier, to może być ona idealną opcją. W dodatku ktoś na forum wrzucił linka do niemieckiego sklepu za całkiem dobre pieniądze, więc postanowiłem zaryzykować, zgarniając ostatni egzemplarz. Miałem też nadzieję, że uda mi się wciągnąć narzeczoną, by od czasu do czasu pograć też w coś w dwie osoby, co nie będzie Teotihuacanem (nie żeby to zła gra była). Te kilkanaście godzin rozgrywki to za mało, by wyciągać jakieś wnioski, ale gra na pewno ma potencjał. Najtrudniej może być z utrzymaniem zaangażowania narzeczonej, której podoba się część poświęcona warstwie fabularnej, ale nie jest fanką walk, które zajmują tu trochę czasu. Mi osobiście to, jak te walki są rozwiązane na razie się podoba i mam ochotę by dalej odkrywać świat gry. Mam tylko nadzieję, że cały czas będzie pojawiać się coś nowego i nie wkradnie się powtarzalność.

Tajemnica Whitehall (2x4p)
Po sprzedaniu Draculi skorzystałem z atrakcyjnej oferty na Whitehall Mystery, bo jak już wspominałem, hidden movement to jedna z moich ulubionych mechanik. I choć gra również po 2 rozgrywkach wróciła na OLX, to nie dlatego, że jest jakaś zła. Jest raczej tym, czego się spodziewałem, czyli prosta dedukcja (a często zgadywanie) bez zbędnych fajerwerków. Nie widzę jednak powodu, dla którego miałbym wyciągać ją na stół kosztem np. Mind GMT (którą uwielbiam) czy Sniper Elite.

Food Chain Magnate (1x4p)
Powrót po dłuższej przerwie w formie dość krótkiej rozgrywki, zdominowanej przez jednego gracza, który jako jedyny umieścił swoją restaurację w punkcie, który pozwalał na dotarcie do małej części mapy, do której nikt z innych graczy nie miał dostępu. No i gra skończyła się zanim ktokolwiek miał szansę wybudować nawet drugą restaurację. Ale też daliśmy do banku niskie nominały, w obawie, że gra trwać będzie za długo. Zupełnie niepotrzebnie, bo w momencie zakończenia czułem spory niedosyt, mimo, że to nie ja byłem wspomnianym dominatorem. Na koncie mamy tylko 3 partie w ten tytuł z dużymi przerwami między nimi, a chętnie pograłbym w to częściej. Z drugiej strony negatywna interakcja pozwalająca sprowadzić kogoś do roli serwowanych przez nasze knajpy warzyw powoduje, że nie każdy w grupie ma równie duże chęci na kolejne rozgrywki.

Modern Art (2x4p)
Pozytywna niespodzianka. Nawet nie słyszałem o tym tytule, zanim szwagier-to-be nie przyniósł na planszówkową posiadówkę. Co więcej, żadna inna gra Reinera Knizii nie pojawiła się nigdy wcześniej na moim radarze. Ale bawiłem się przy tym przednio. Jasne, jest to raczej gra na zakończenie planszowego wieczoru niż na główne jego danie, ale jest to dość treściwy deser. Choć na co dzień nie jestem super fanem wykonywania skomplikowanych obliczeń i optymalizacji (stąd też gry euro nie są moim ulubionym gatunkiem), to analizowanie co licytować i w którym momencie przerwać licytację, żeby w ogólnym rozrachunku przyniosło to mi więcej pożytku niż szkód było w tej grze bardzo satysfakcjonujące. A to wszystko pod presją czasu (dzięki czemu analiza nie powodowała down time'u) w znakomitym systemie licytacji. Do tego gra jest bardzo ładnie wydana i gdyby nie to, że nie potrzebujemy drugiego egzemplarza w grupie, to sam bym ją chętnie nabył.

Descent: Journeys in the Dark (1x4p)
Kolejna niespodziewana gra na stole, bo tak jak wspominałem, raczej rzadko gramy w tego typu gry. Krótki scenariusz wprowadzający nie miał szans na zmianę naszego nastawienia względem nich, ale też nie żałuje, że to sprawdziliśmy. Choć do kolejnych scenariuszy raczej nie siądziemy.

The Shadow Planet: The Board Game (1x4p)
Tej gry byłem ciekawy od dawna, choć opinie sa bardzo mieszane. Obawiałem się, że pierwsza partia będzie zupełnie po omacku, ale umówmy się - to nie jest Pax Ren. Tzn. owszem, w pierwszej grze trudno było w pełni świadomie kontrolować przebieg rozgrywki i manipulować stosami kart postaci, ale jednak mieliśmy jakieś tam pojęcie do czego dążyliśmy. Ogólnie grało się całkiem przyjemnie i pewnie jeszcze zagramy, ale też nie spodziewam się, by grała stała się jakimś naszym hitem.

Inis (1x4p)
Rekordowo krótka partia, która zakończyła się po niecałych 40 minutach. Szybkie zdobycie przeze mnie wyczynu i jedna duża walka z udziałem całej czwórki, która sprawiła, że wszyscy wypstrykali się z kart dała mi pod koniec 3 rundy możliwość wyboru, którym warunkiem zwycięstwa chcę zakończyć grę (liczba obszarów czy miejsc kultu - padło na to drugie). Inis jest stałym bywalcem w obu moich grupach i aż z ciekawości sprawdziłem ile trwała najdłuższa rozgrywka. Były to 3 godziny i 42 minuty - niezły rozstrzał.

Listy z Zaświatów - (1x4p)
Całkiem przyjemna gra słowna, sam zakupiłem egzemplarz do gry z rodzicami. Co prawda Tajniaków, Gry w Zielone! czy Decrypto raczej nie pobije, to jednak może z nimi koegzystować.

Mind MGMT: The Psychic Espionage "Game" (1x1p)
Z reguły nie gram solo. Ale miałem trochę czasu i zorientowałem się, że istnieje aplikacja na to pozwalająca, a że gra ostatnio trochę się przejadła mojej grupie (ja tam mógłbym w to grać na okrągło), to postanowiłem spróbować. I aplikacja jest rzeczywiście rewelacyjna. Jedynym minusem jest to, że można grać tylko agentami, ale z drugiej strony to miła odmiana, bo - jak w każdej innej tego rodzaju grze - zazwyczaj to ja wcielam się w rekrutera.

No i na koniec - żeby nie było, że off top - pozostaje wybrać grę miesiąca. Było sporo fajnych partii, wyczekiwane zakończenie Europy (jednak zdecydowana większość rozgrywki miała miejsce w poprzednich miesiącach), ale najwięcej emocji dostarczyła chyba legendarna edycja Cyklad, zatem tytuł wędruje do niej.
pawelkaczorowski87
Posty: 16
Rejestracja: 15 maja 2020, 10:25
Has thanked: 1 time
Been thanked: 45 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: pawelkaczorowski87 »

W marcu 34 rozgrywki w 16 gier.

------------------------------------------------------------------

Nowości (dla mnie):

- Zhanguo: First empire (4 rozgrywki) 8.5/10 - świetna gra, po przeczytaniu instrukcji zasady wydawały mi się nieintuicyjne, ale w praktyce jednak podczas rozgrywki stało się wszystko jasne. Bardzo podoba mi się rozwijanie akcji poprzez zagrywanie kart pod planszetkę gracza, oraz odpalanie tych bonusów z tych kart podczas wykonywania akcji. Tryb solo jak na grę z elementami area majority bardzo prosty, nie wymaga długiej obsługi. Gra zostaje w kolekcji, a ostatnio nie jest to u mnie proste :)

- Leśne rozdanie (3 rozgrywki) 8.5/10 - ależ to wciągająca gra. Zasady są banalne, ale gra pozwala na spore kombinowanie i próbowanie różnych strategii. Wiem, że jelenie+wilki są traktowane jako strategia OP, ale grałem na inne zwierzęta i też można było fajne kombosy wykręcić. Gra z gatunku tych prostych, ale do których się chce wracać, żeby odpocząć od cięższych gier. W takim właśnie celu zostawiam grę w kolekcji. Zacząłem już ogrywać dodatek Alpy, ale to już w kwietniu się wydarzyło, więc napiszę za miesiąc. Punktacja końcowa faktycznie może wydawać się żmudna, ale korzystam z aplikacji do liczenia punktów i z nią jest bardzo prosto.

- Seti (3 rozgrywki) 7/10 - na papierze wszystko w tej grze powinno mi się podobać, ale niestety gra nie przypadła mi do gustu tak jak myślałem, że mi przypadnie. Mam z nią parę problemów, które już opisywałem w wątku dotyczącym tej gry. Nie podoba mi się, że jest taki mały wybór w technologiach, oraz mała liczba żółtych kafelków końcowej punktacji. Mam wrażenie, że ciągle w tej grze robię to samo. Niezbyt podoba mi się "sałatkowość" tej gry. Dostajemy punkty często i w dużej liczbie. Grało mi się przyjemnie, jest też tutaj zwiększania swojego dochodu, który uwielbiam, ale wyżej wymienione powody przyczyniły się do sprzedaży gry.

------------------------------------------------------------------

Gry wcześniej już grane:

- 51 stan Ultimate Edition (3 rozgrywki) 7.5/10 - gra ogólnie bardzo dobra, ale po łącznie 8 rozgrywkach poszła już na sprzedaż. Mimo tak wielu dodatków wydaje się nie być wcale tak bardzo regrywalna jak mogłoby się wydawać. Kart jest mnóstwo, ale są one do siebie podobne. Dodatków jest masa ale można w teorii używać tylko jednego na raz, a zmiana talii na inny dodatek jest trochę irytująca. Te dodatki nie zmieniają też diametralnie rozgrywki.

- Apiary (3 rozgrywki) 9/10 - wiem, że gra nie wzbudza u wielu osób większego zachwytu, ale jak już kiedyś wspomniałem ja mam dziwny gust. Bardzo lubię tę grę za mechanikę starzenia się pszczół, za mechanikę dochodu przy zbieraniu pszczół z planszy, oraz za budowanie sobie punktacji końcowej za pomocą żółtych kafelków i zagrywanie tych kart pod planszetkę gracza. Gra wygląda też bardzo ładnie, tylko szkoda że karty mają taką samą grafikę zawsze

------------------------------------------------------------------

Gry, których się pozbyłem (nie wymienione powyżej):

Brak, chociaż Piraci z Maracaibo są wystawieni na sprzedaż. Nie sprawiają mi większej frajdy, gram głównie solo, a bot bardzo szybko płynie po mapie i ja też trochę czuję się zmuszony do tego, żeby zyskać bonusowe punkty za dotarcie do maracaibo

------------------------------------------------------------------

Nowość miesiąca: Zhanguo: First empire
rogal
Posty: 348
Rejestracja: 14 maja 2020, 19:15
Has thanked: 44 times
Been thanked: 73 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: rogal »

Galactic Cruise - 10/10 jak dla mnie. Akcje są logiczne i fajnie można pokombinować. Ciesze się, że wsparłem all in.

Speakeasy - 9/10 - Bardzo mi sie podobało. Typowe euro. Ogrom akcji ale po 1 rozgrywce jestem w stanie wytłumaczyć komuś innemu gre. oczywiście za tydzień już połowe zapomne i trzeba będzie znowu czytać instrukcje ale takie uroki lacerdy. Dobrze sie bawiłem ale 40 min tłumaczenia zasad to zbyt dużo dla mojej ekipy. - jak ktoś zaproponuje siadam bez gadania.

Nusfjord- po1 parti 7/10, po 2giej partii 4/10 - odkryłem tam wszystko zdobyłem ponad 150 ptk. Nie bede się już przy tym bawić i kolejna partia mnie zmęczy.

Men nefer- 9/10 - fajna sałatka punktowa i co ture dostaje się minusowe ptk z pewien tor więc fajnie to wymusza pewne zachowania i akcje . chciałbym Polską wersje ale póki co nic nie słychać, jak będzie w lepszej cenie to kupuje.

Seti - 10/10 - cudownie się bawiłem - chcę jeszcze.

Wanderous creatures 8,5/10 - byłem sceptycznie nastawiony, ale po zagraniu bardzo sie cieszę, że będzie wersja Polska. Super kombosiki na kartach, przyjemny wyścig po trofea i zadania - dość prosty do wytłumaczenia więc dla mniej zaawansownaych graczy będzie jak znalazł.
Lehu89
Posty: 70
Rejestracja: 08 kwie 2020, 11:38
Lokalizacja: Piotrków Tryb.
Has thanked: 165 times
Been thanked: 62 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Lehu89 »

Dobra, to i ja coś może w końcu naskrobię, bo wreszcie udało się trochę pograć w marcu, a na stół wjeżdżały:

Wojna Narodów (+++) - dla mnie to lżejsza i szybsza (a co za tym idzie, to niestety i o wiele płytsza) wersja Cywilizacji Poprzez Wieki. Cywka (pomimo mojej wielkiej miłości do niej) niestety wyleciała z kolekcji właśnie przez czas rozgrywki, Wojna Narodów trzyma się dobrze. Lubię gry cywilizacyjne, ale niestety tych naprawdę dobrych (i niedługich przede wszystkim) na rynku jest wg niewiele. Ten tytuł lubię z kilku względów, proste do wytłumaczenia zasady (dodatkowo mogę w to nie grać rok, a siadamy do partii bez zaglądania do instrukcji), możliwość wyboru długości rozgrywki (można grać 3 ery, można 4), możliwość ustawienia poziomu trudności dla każdego gracza (są 4), dzięki czemu dobrze można się bawić nawet z nowicjuszem, ja się męczę bo mi brakuje wszystkiego, a on ma pod dostatkiem, więc nie muszę go na siłę oszczędzać. Po prostu idealny przykład gier, które lubię najbardziej, czyli stara, brzydka i dobra xd

Trajan (+++) - jak wyżej, czyli stary, brzydki i dobry tytuł, więc powiem krótko - uwielbiam. Ta gra mnie relaksuje, zasady prościutkie, do wytłumaczenia w moment, a kombinowania ze swoją mandalą... o Panie słodki. Partię zamykamy w jakieś 45 minut, więc czego chcieć więcej.

Orleans (podstawka) (++) - pierwsze 4 partie całkiem przyjemne, chociaż to takie raczej bardzo proste pykadełko bez większych emocji na razie, zasady do wytłumaczenia w max. 5 minut za co duży plus, ale brakuje mi tu trochę złośliwej interakcji i głębi. Spróbuję dorwać dodatek i ograć to z nim. Jeśli coś się poprawi, to gra zostanie , jeśli nie, to poleci bez żalu. W każdym razie na razie jest ok, ale tylko ok.

Władcy Oceanu (++) - noooo i tu jest już interakcja xd Mityczna losowość jakoś bardzo nam nie przeszkadza, chociaż karta asteroidy jest mocno przesadzona/(niedopracowana?). Wiem, że autor zmarł podczas tworzenia tytułu i wygląda to trochę jakby ta karta delikatnie mówiąc weszła bez większego dopracowania, można tu było lepiej pokombinować i na pewno będziemy ją homerulować (na razie luźny pomysł coś w stylu, że po jej uderzeniu można ściągać gatunki z kafli dookoła, ale tylko tych niższych, równych, lub max jeden wyższych, czyli jak uderzę w wodę, to nie mogę ściągać z gór np itp - ale to na razie tylko luźna pierwsza koncepcja i na pewno sobie ją dopracujemy w miarę grania, czyli po prostu bardziej ją sobie skomplikujemy xd chociaż niektórzy się tu pewnie za głowę łapią jak to czytają hehe). Mimo wszystko rozgrywka to wynagradza i naprawdę jest tu sporo kombinowania, a odczucia po partii bardzo dobre, więc gra zostaje i ogrywamy dalej.

Small City Deluxe Edition (+++) - matko jakie to jest przyjemne do kawki. Na tyle, że przy pierwszej partii dziewczyna wylała pół kawy na grę, także tytuł jest dosłownie "do kawki" u nas hahaha. Budujemy swoje miasto, a w nim fabryki (które produkują nam materiały), firmy (które zarabiają nam kasę), parki (które zmniejszają poziom zanieczyszczenia), osiedla mieszkalne (gdzie ludzie na nas głosują) i budynki kulturalne (które czasem dają nam jakieś umiejki), to tak bardzo po krótce i wygrywa gracz, który w ciągu gry zdobył najwięcej głosów, czyli PZ. Zasady są proste, ale niestety jest sporo wyjątków, na szczęście są one w miarę logiczne, typu fabryki nie mogą przylegać do osiedli mieszkalnych itp. Pierwsza partia lekko zamotana, ale od drugiej już szło gładko i mocno ten tytuł katujemy ostatnio, do tego stopnia, że zacząłem się rozglądać za dodatkami (które notabene są modułowe) i na które naprawdę ma się ochotę już po kilku partich. Na ten moment rozgrywkę na dwie osoby zamykamy w około 40 minut, więc dla mnie bajka. Jak ktoś lubi takie rzeczy, to polecam.

Viticulture z Toskanią (+++) - lubiłem, lubię i na razie nie zapowiada się, aby coś się zmnieniło. Chociaż tutaj też gramy z homerulem kart winorośli - masz 2 wybory, albo dobierasz dwie zakryte karty winorośli i jedną zostawiasz, a drugą odrzucasz, albo dobierasz jedną odkrytą kartę ze stosu kart odrzuconych (oczywiście wierzchnią, nie grzebiesz tam xd). Bez tego gra jest wg mnie trochę wypaczona i zabijało nam to połowę przyjemności z rozgrywki, a dlatego właśnie gramy, dla przyjemności.

Terraformacja Marsa - ojj źle się to u mnie zestarzało... wynudziła, dłużyła się, leci na bazar bez skrupułów.

Online:
Pax Pamir - kocham całym serduszkiem.
Puerto Rico - niestety, ale też się źle u mnie zestarzała, usiądę, ale już raczej niechętnie.

Królowie złoci (online):
1817NA - zbankrutowałem w 2SR, już mi się podoba :D Co prawda był to mój głupi błąd, bo nie wiedziałem, że za pożyczki gra ściąga kasę automatycznie, a nie robię to ja manualnie, więc z pośpiechu nie spojrzałem ile krwawię bankowi, kupiłem drugi pociąg i cyk bankrucik. W zwykłą 17 grałem może ze 3 razy i pomijając fakt, że jest to dla mnie ciągle czarna magia, to jakoś tak średnio (na razie) zażarło, mimo tego doceniam kunszt i chętnie usiądę znowu, ale wydaje mi się, że 17NA siądzie mi o wiele bardziej, zobaczymy, czas pokaże.

1849 - im dłużej gram, tym bardziej doprowadzają mnie do szału pociągi R6H, co chcę kogoś pogrążyć, to te pociągi go ratują ehhh. W każdym razie tytuł lubiłem, lubię i nawet te nieszczęsne pociągi tego nie zmieniają.

1830 - nie ma co się rozpisywać, klasyczek.

1882 - jak wyżej, klasyczek.

1871 Old Prince - jak to ktoś mądry kiedyś powiedział - nadal nie wiem, czy ta gra mnie zadziwia, czy wkurza xd

1894 - i tu jest ciekawie, bo aktualnie to moje ulubione szybkie 18xx i z o wiele większą chęcią usiądę do 94 niż nawet 82, czy 49. Ta gra jest wredna, szybka i ma kilka ciekawych myków.

18Rhl - tu mały przewał, bo partia zakończyła się wczoraj, ale cała gra toczyła się w marcu, więc zaliczam. Operacyjniak, ale mi bardzo przypadł do gustu i na pewno będzie grany.


Plany na kwiecień - zagrać w końcu w mojego najstarszego półkownika, czyli Polis.
Awatar użytkownika
emoprzemoc
Posty: 123
Rejestracja: 19 sty 2020, 20:53
Lokalizacja: Katowice PTR
Has thanked: 1221 times
Been thanked: 368 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: emoprzemoc »

Niby marzec ciągle w kinie, a jednak - najbardziej planszowy miesiąc 2025 (póki co)!
Spoiler:
Tl;dr:
- zagrałem w 24 różne gry;
- zaliczyłem 82 partie, z czego 6 było solowych;
- poznałem 4 nowe gry i 2 dodatki;
- było grane w 28/31 dni marca;
- w 2025 zagrałem w 62 różne tytuły z 150(+) planowanych.

Topka marca:
1. Dorfromantik: Sakura oraz minidodatek Japolonia.
Spoiler:
2. Ostoja.
Spoiler:
3. Moja wyspa.
Spoiler:
4. Spicy.
Spoiler:
5. Cascadero.
Spoiler:
Niewymienione wyżej nowości:
- Spectacular.
Spoiler:
- Framework.
Spoiler:
- Sprawa VI (Przedmieścia) do Detektywa.
Spoiler:
- mapa Indii do Wsiąść do pociągu.
Spoiler:
Powroty:
Spoiler:
Stali bywalcy i cała reszta:
Spoiler:
Wielcy nieobecni:
Spoiler:
Plany na kwiecień:
Spoiler:
Kolejny raz udało się uwinąć z postem jeszcze w pierwszym tygodniu nowego miesiąca, tak że z czystym sumieniem mogę życzyć wszystkim owocnego (kwiecistego?) kwietnia w planszowaniu!
Awatar użytkownika
mordimer5
Posty: 60
Rejestracja: 04 gru 2015, 02:13
Has thanked: 52 times
Been thanked: 100 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: mordimer5 »

To był piękne Idy Marcowe, bo troszkę walki było no i Ares się ucieszył, no to lets go ! :


NOWOŚCI:

- Marvel Champions - zaliczyłem na jakiś lajtowym lvlu jadkę z Ultronem oraz Rhino. Po tych dwóch partiach, jest fajnie, czekam na więcej. Wydaje mi się, że narazie bardziej podchodzi mi to aniżeli Aeons End. Gram presetową talią Kapitan Marvel, jest wszystko atak, obrona, i pomoc. Dobra jest ta laseczka ;) Jestem ciekaw co pokażą mi kolejni bossowie :)

- Acquire - trzy partie, z tego jedna faktycznie legitna na 4 osoby no i cóż, klasyczek, który się nie starzeje. Czuć losowość, czuć presje zakupu akcji. Chyba wprowadzę te karty, czyli jednorazowe skille z niemieckiej wersji, które zaangielszczono i uszczuplają troche losowość. Kupiłem, pokochałem. Szybkie to to nie jest ale downtime praktycznie malusi.

- Beyond the sun - gra na przyjemne niedzielne luzniutkie popołudnie, feeling jak przy zameczkach burgundii, tu coś skrobie, tam coś skrobne, tam wyskrobane i 50 pkt zrobione a 3 cele wykonane odpalają koniec gry. Dupy nie urwało, ale jest to bardzo dobre euro. Fajnie się gra zarówno we dwójke jak i trójkę.

- Middle Ages - szukałem swojego czasu, jakiegoś nowego fillerka a, że znałem Majestat od Barda to jakoś tak poczułem, że chce wypróbować te kafelki zamiast tych starych kart, no i wychodzi na to, że to nadal przyjemna gierka z pogranicza tych rodzinnych, ale na plus widać jak fajnie zmienia się nam rozgrywka i jej flow w zależności od liczby graczy, takie rzeczy to ja lubię zauważać.


STALI BYWALCY:

- 6: Siege - trzy piękne, owocne i emocjonujące partie na mapie Konsulatu wraz z stworzonymi przez nas teamami, leciały granaty i te robiące : YOU DIED, ale i ty błyskowe wraz z gazem, robiące: AKUKU GOT YA ! Dużo testów dronów od różnych postaci, jak działają i z czym się fajnie łączą, ale i wbił Medyk, który rzucał STIMY swojej drużynie i ratował ich z opresji. Moja jedna z nielicznych BGGowych 10. Kocham, uwielbiam, szanuje, maluje... nie sprzedam :) No i ten czas jednej partii w okolicach 40 minutek, miodzio !

- Sniper Elite: również trzy partyjki, tutaj pokazywałem świeżutkiej ekipie owoc mojej pracy korektorskiej nad polską instrukcją ( tak Panowie, jeśli macie swoją kopię od Ogrów to można narzekać na privka :D ) jeszcze na podstawowej mapie LF, ale już wkrótce pokaże im bunkierem ubocików. Jeden z moich topowych hidden movementów od już jakoś 2 latek ! Jak to życie leci ludzie .... :D

-Wysokie Napięcie, Orlean, Rftg, Zameczki Burgundii, Wędrujące wieże. A i oczywiście pojedynek o śródziemie w którym, Mr. Frodo dobiegł na szczyt Orodruiny i wrzucił tam swoją unikalną obrączkę :D

ROZCZAROWANIE :

- MINDBUG - zagrałem raz, nawet nie dograłem partii. Jeśli w tak prostej grze rodzą mi się startowe pytania o mikro zasady i wyjątki to od razu odechciewa mi się więcej. Niestety nie dam kolejnej szansy. Wybacz Riczard, Królestwo Królików jest grą świetną ale tu ja podziękuję.

DZIĘKI WSZYSTKIM :D :D :D ------------------------------------------- YU DA BEST RIMEMBER !
Awatar użytkownika
Galatolol
Posty: 2463
Rejestracja: 23 mar 2009, 13:03
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 683 times
Been thanked: 1106 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Galatolol »

Nowość miesiąca:
Guards of Atlantis II - napisałem parę słów w temacie gry.

Powrót miesiąca:
W roku smoka - wciąż jeden z najlepszych eurosów. Oprócz tego na stole były też Le Havre i Terra Mystica, więc zabrakło jedynie Agrikoli by odhaczyć wszystkie klasyczne euro, jakie się ostały w mojej kolekcji.

Inne nowości:
DroPolter - spoko zręcznościówka, ale bez wielkiej chęci ponowienia. Zręcznościówki z elementem wyścigu to raczej za dużo dla mnie.

Inne powroty:
18Korea - całkiem udana i sprawna partia 3-osobowa.

Bus - bardziej mi się podobało, niż zapamiętałem. Choć, szczerze mówiąc, chyba zbyt wredna jak dla mnie.

Eaten by Zombies - kiedyś w moim ścisłym topie, teraz jednak widać, że to po prostu zwykły, prosty deckbuilding. Tematycznie daje radę.

Inne:
Las Vegas - dwie rozgrywki z kośćmi neutralnymi zamiast wykopującymi i bardziej nam się podobały. Świetna gierka na zwieńczenie wieczoru.

Arcs kampania - drugie podejście, tym razem przypilnowaliśmy, żeby obie sesje były w ciągu jednego tygodnia. Niestety nie podobało mi się bardziej niż poprzednio (opis w wątku gry), i to mimo że jakimś trafem ostatecznie wygrałem. "Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?" :P

18FR i 1839 - ciekawe prototypy 18xx.
Ostatnio zmieniony 06 kwie 2025, 22:34 przez Galatolol, łącznie zmieniany 1 raz.
Sloth
Posty: 509
Rejestracja: 03 mar 2020, 14:08
Has thanked: 144 times
Been thanked: 123 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Sloth »

Od początku tego roku gram znacznie więcej niż w zeszłym.

Nowości:

Freedom - kurczę jak ten tytuł mi siadł :) W trybie solo w sumie stoczyłem około 20 potyczek bawiąc się poziomami trudności. Pół królestwa za możliwość walki Grekami przeciwko Turkom :)

Mandoloranin: Przygody - scenariusze z książeczki skończyłem kilka dni temu i gra mocno mnie wciągnęła. Jest szybka, mamy klimat, mechanicznie przyjemna, zasady poznajemy w biegu. Dzisiaj zacząłem misje z kopert i na razie połamałem sobie zęby pod względem trudności :)

Marvel United Multiverse - kolejny MU. Stoczyłem kilkanaście rozgrywek solo i gra chwilowo trafiła na półkę. Stary dobry Marvel z nieco rozszerzenymi możliwościami.

Evenfall - Kolejne euro które miało ociekać "klimatem".
Super wykonanie, mechanika opierająca się na zależnościach kart wobec siebie. Pograłem trochę solo, klimatu nie znalazłem :( potem wkręciłem lepsza połowę i gra zyskała na wartości.
Suma summarum gdyby nie to że spodobała się małżowinie to by poszła w swiat.

Nieustraszeni - rozpisywałem się już o tym tytule więc tak w skrócie. Klimat, mechanika, kolejny plus za wersję PL. Jako że jestem graczem głównie solo tutaj automa jednak mnie przerosła. Rozgrywki wyglądały na wertowaniu ruchów automy i prób odgadnięcia co autor miał na myśli. Gra znalazła już nowego właściciela.

Stałe - dwa tytuły które regularnie lądują na stole to
Jaipur oraz Żelazna Kurtyna i nie przewiduje żeby coś miało je zdetronizować. Sporadycznie dołącza INC Gremlins czy Ptaki ale to jakiś mały procent rozgrywek.


Powroty:

Osadnicy: Królestwa Północy. - tytuł w wraz z dodatkiem od powrotu do kolekcji ogrywany regularnie. Na dniach dorwałem na bgg fanowskie scenariusze i w weekend pewnie odpalę.

Gdybym miał obstawiać które gra dała mi największy fun to mam 2 kandydatów. Każdy tytuł na inny sposób.
Pierwszy to Osadnicy. No kurcze, ta gra ciągnie się już od lat za mną i nic lepszego jeżeli chodzi o lżejsze eurasy Ja nie spotkałem. Były szybsze, dłuższe, lepiej się reprezentujace ale żadna nie skupiala tych wszystkich elementów.

Freedom to tytuł który mnie zaskoczył. Strategii z klimatem historycznym tego typu do gry SOLO w wersji PL jak na lekarstwo, stąd nie dość że był powiewem świeżości to porwał mnie na szereg rozgrywek w krótkim w sumie czasie. Na stół trafiły kolejne tytuły i tutaj wiem że już nic nowego z freedom nie wyciągnę ale po pierwsze świetnie się przy nim bawiłem a po drugie rozbudził mój apetyt na.podobne tytuły.
Awatar użytkownika
siekan
Posty: 447
Rejestracja: 28 gru 2014, 09:47
Lokalizacja: Rzeszów
Has thanked: 7 times
Been thanked: 50 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: siekan »

Grane w marcu:

Circadians - niezły area control, aczkolwiek nie pozbawiony wad. Przede wszystkim nie siadła mi szata graficzna. Ta gra wygląda graficznie słabo (same elementy są ok). Problemem jest również to, że końcówka gry może przerodzić się w kingmaking. Z plusów to duża pula decyzyjności, niezłe skalowanie oraz docelowo powinna być to regrywalność. Zagram ponownie, ale bez entuzjazmu [6.5/10]

Cyklady: Edycja Legendarna - powrót po latach i to dalej te same stare dobre Cyklady. Była przepychanka, były emocje, były sojusze i zdrady. Zasady są pięknie wygładzone i bardzo mi się to podoba. Z minusów mogę przyczepić się do dwóch rzeczy - gra zrobiła się strasznie stołożerna oraz sama plansza jest mocno nieczytelna. Druga sprawa to skalowanie licytacji na polach bogów. Nie podobają mi się te duże przeskoki. Bardzo często ktoś blokował odpowiednie pole, bo przeskok np +5 kasy więcej był już nieopłacalny. [7.5/10]

Ekosystem - graliśmy dwie partie na dwie osoby i bardzo mi się podobało. Mamy do wyboru jedną kartę z puli, po czym wszystkie pozostałe oddajemy przeciwnikowi, on wybiera jedną z nich itd. Proste do wytłumaczenia a sporo kombinowania którą kartę wybrać (czy bedzie dobra dla nas, a może zabierzemy coś co da dużo przeciwnikowi) [7/10]

Eksplodujące Kotki - pierwszy wybór na imprezy. Banalne do wytłumaczenia a zawsze ogrom emocji przy stole. Uwielbiam. [7.5/10]

Kraken - gra blefu i mocno rozbudowana Mafia. Na statku mamy załogantów, piratów i kultystów a każdy z nich chce dopłynąć statkiem w odpowiednią stronę. Grało się ... dobrze, aczkolwiek liczyłem na więcej. Przede wszystkim system blefowania jest taki se. Nawigator i Oficer wkładają karty trasy do skrzyni a Kapitan wybiera z nich jedną. Inni gracze od razu pytają jakie karty kto dawał i jakie karty widział Kapitan. Co sprawia, że blef Kapitana bedzie od razu jasny dla Nawigatora i Oficera a blef jednego z nich bedzie niemal natychmiast jasny dla Kapitana. Gra do pośmiania, aczkolwiek wygranie Piratem prawie niemożliwe [6/10]

John Company 2 edycja - ta gra ma wszystko czego szukam - negocjacje, gra nad stołem, kooperacja ale jednocześnie własne cele itp. Dokładnie mój typ gier. Pierwsza gra to jest bycie statystą i obserwowanie jakie są zależności, ale czuje ogromny potencjał i czekam na więcej. [8.5/10]

Pax Hispanica - pierwszy Pax i od razu miłość od pierwszego wejrzenia! Temat absolutnie spina się z wykonaniem, mnostwo interakcji, świetny klimat! Na razie nie wiem tylko, czy podoba mi się licytacja z jawną gotówką. I nie polecam grać wersji skróconej - gra tak pieknie płynie, że od razu warto grać w pełną [8.5/10]

Survive the Island - absolutnie świetna gra rodzinna, która totalnie zastąpi mi wszelkie Catany czy Wsiąść do Pociągu. [7.5/10] - w swojej kategorii

Rykowisko - Dobble na kartach. Jak ktoś lubi tego typu gry, to będzie się dobrze bawił. Ja za takimi zręcznościówkami nie przepadam. [5/10]


Gra miesiąca:
John Company i Pax Hispanica mocno rywalizowały, ale delikatnie wyżej John Company (mimo tego, że grałem pierwszy raz i tak naprawdę tylko obserwowałem co się dzieje)

Rozczarowanie miesiąca:
Chyba Kraken, ale wyłącznie dlatego, że oczekiwałem, że całkowicie zastąpi mi gry mafio-podobne, ale to chyba dalej nie to :(
Awatar użytkownika
Bart Henry
Posty: 1128
Rejestracja: 15 sie 2013, 19:59
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 155 times
Been thanked: 961 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Bart Henry »

Poprzednie zestawienia: ---------- MARZEC ----------

Marcowy H-indeks na poziomie 4 to zaskakująco dobry wynik, jak na moje standardy. Szczególnie, że dwie z najczęściej rozgrywanych gier, to większe pozycje na 2,5-3h. Wszystkie trzy gry wymienione w planach na marzec, czyli Brian Boru, Septima i SETI, faktycznie weszły na stół, więc planowanie wyszło bardzo dobrze.

Graficzne podsumowanie bieżącego miesiąca w spoilerze
Spoiler:
Gry, które trafiły na stół w tym miesiącu (gwiazdki w nawiasie to ocena frajdy z rozgrywek):
  • SETI (★★★★★)
    Spoiler:
  • Septima (★★★☆☆)
    Spoiler:
  • Fromage (★★★★★)
    Spoiler:
  • Istanbul: Gra kościana (★★★★★)
    Spoiler:
  • Brian Boru (★★★★☆)
    Spoiler:
  • Pory Roku (★★☆☆☆)
    Spoiler:
  • Prasa w druku (★★★★☆)
    Spoiler:
  • Barcelona (★★★★☆)
    Spoiler:
---------- PODSUMOWANIE ----------

👎 Rozczarowanie miesiąca dla Pory Roku, bo cieszę się, że szybko się sprzedała i to z niedużą stratą. Rozrzut jakościowy dobieranych kart potrafi być kolosalny, a dobierać karty w grze karcianej warto.

💥 Nowość miesiąca dla gry SETI, bo spodobała się wszystkim, którym ją pokazałem i zostawiła dobre pole do wprowadzania kolejnych osób.

🏆 Gra miesiąca dla gry SETI, bo to bardzo dobra gra, która ma szansę być topową pozycją w wielu ekipach.

---------- PLANY NA KWIECIEŃ ----------

Ograć kilka gier, które długo czekają na swoją kolej i sprzedać te, które nie spełnią oczekiwań.
Na sprzedaż (Wrocław): Galactic Cruise z dodatkami, Wielka Draka w Małym Mieście z dodatkami, Septima z dodatkiem, Hegemony z dodatkiem i insertem 3D, Barcelona z dodatkiem, Platformer all-in, Harrow County Deluxe, Exoplanets z dodatkami
Awatar użytkownika
Irka
Posty: 960
Rejestracja: 23 wrz 2022, 01:27
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1164 times
Been thanked: 460 times

Re: Gra miesiąca - Marzec 2025

Post autor: Irka »

Ten wątek czyta się zawsze z uśmiechem :D

U nas marzec upłynął pod znakiem gier kampanijnych.

Dorfromantik — bo zapytałam mamę w jej urodziny, jaka jest jej ulubiona gra i wskazała właśnie tę. Powtórzyłyśmy więc razem niemal całą kampanię, mimo że na horyzoncie różowiła się już...

Dorfromantik: Sakura — tutaj już zaplanowana kooperacja z mężem. Wciągnęło go niespodziewanie i nieprzerwanie. W tej wersji jest wszystkiego więcej, trudniej, a ścieżka wędrówki w japońskim ogrodzie, prowadząca do kolejnych osiągnięć, ciekawsza i dłuższa.
Nie polecam oczywiście robić tych dwóch kampanii pod rząd (flagi i niedomknięte obszary śnią mi się już po nocach ;)). Ale poza tym — miodzio.
Dopamina w tej grze jest dawkowana idealnie. Zawsze jest poczucie, że w końcu w kolejnej rozgrywce już się coś osiągnie. Nie wszystko się udaje, ale jednak jakiś ciekawy kafelek czy karta z nową mechaniką wpadnie.
Ktoś kiedyś napisał, że to gra zen. Ha, ha. W naszym wykonaniu to walka o każdy punkt. I zaciekłe dyskusje przy co trzecim kafelku, jakby chodziło o życiowe decyzje ;)
Ale dzięki temu dopaminowa pętla tylko się wzmacnia — obiecujemy sobie, że następnym razem żadnych głupich błędów i pokojowa współpraca 8)
Właściwie to się już prawie udało. W okolicach 17. rozgrywki powstał w końcu jakiś naturalny podział ról (np. ja pilnuję terenów pod flagi, mąż dba o łączenie rzek i dróg). I negocjujemy już grzecznie, kto użyje kafelka do "swoich" celów. A tych różnorodnych celów jest naprawdę dużo — w sam raz dla dwóch osób.
Marzy mi się więcej takich gier — żeby kusiły określoną zmianą za każdym razem, były proste, ale dawały wyzwanie.

Moje miasto: Gra kościana. Jaki to pięknie minimalistyczny projekt. Wystarczy zabrać kilka kartek i trzy kości na wycieczkę. Kampania to 12 partii, każda trwa tak do 20 minut. Czyli krótsza i szybsza od oryginału, ale dobrze oddaje jego ducha. Tu też jest syndrom kolejnej partii. Chętnie powtórzę tę kampanię jeszcze kilka razy, ale raczej nie pod rząd :)

I jeszcze w międzyczasie:

Zamek Tajemnic — sporej wielkości pudełko, jak na escape room, a w środku eleganckie kafle do układania pomieszczeń, podobnie jak w Posiadłości Szaleństwa, i duuużo fioletu. Zagadki przypominają EXIT-y, a przy tym mają więcej klimatu ze względu na trochę narracji i przestrzenną budowę. Pierwsza część jest prostsza, druga trudniejsza — jak średni exit. Tu już potrzebowaliśmy kilku podpowiedzi, ale rozwiązania są przeważnie eleganckie, więc to plus dla tej gry.
Niedoskonałości — nieprzyjemne zdrapki, żeby przeczytać podpowiedź. I trzeba w niewielkim stopniu użyć aplikacji, choć to bardzo łatwe. Około 5% elementów się niszczy, ale można wydrukować zastępcze.

Patchwork — kolejne kilka partii z mamą. O tej grze napisano już chyba wszystko, więc wstawię tylko zdjęcie dedykowanej maty ;)

Obrazek

Bawcie się dobrze w kwietniu!
ODPOWIEDZ