trance-atlantic pisze: ↑08 lut 2022, 09:37
Dobór kart na końcu jest o tyle niefortunny, że nasze poczynania w fazach 1-4 kroimy pod to, co już mamy na ręku a nie pod karty które może jakimś cudem do nas trafią.
Nie chcę bronić Aresa, widzę jego wady, ale chciałbym zrozumieć to podejście, bo może czegoś nie dostrzegam. Powiedzmy, że dobór kart jest pierwszą fazą. Załóżmy, że masz słabe karty na ręku (na tyle, że liczysz na te z nowego dociągu), rzucasz więc fazę "dobór kart". Wtedy to, czy cokolwiek z nimi zrobisz i tak będzie uzależnione od tego, co rzuci przeciwnik (przeciwnicy). Jeśli dobrałeś dobrą zieloną, a przeciwnik rzucił fazę budowy, akcji albo produkcji, to i tak nic z tą kartą w tym pokoleniu nie zrobisz (bo jeśli jest dobra, to zakładam, że nie chcesz jej sprzedać za 3 dublony). Zatem w tej sytuacji niczym się to nie będzie różnić od dociągnięcia jej w fazie piątej.
I wydaje mi się, że przy grze gdzie jest 200 różnych kart, lepiej jest planować ruchy w kolejnym pokoleniu według tego, co obecnie mamy na ręce niż tego, co może jakimś cudem nam dojdzie.
Mi obecny układ kojarzy się (w odczuciu, nie mechanice) z deckbuilderami. Zrobiłem w tym pokoleniu wszystko, co mogłem, dobieram nowe karty i planuję kolejną rundę.
Nie myślę, że gra jakoś straciłaby na zmianie tej kolejności, po prostu próbuję zrozumieć, czemu bez niej jest wyraźnie gorsza. Będę wdzięczny za naprostowanie
PS: mnie sporo bardziej uwierał fakt, że można zbudować tylko jedną zieloną kartę na pokolenie (a jeśli wszyscy rzucą tę fazę jednocześnie, to nawet na dwa pokolenia). Spowalnia to rozkręcenie się gry dość mocno.