Można sprzedać, ale po pierwsze pieniądze z tego żadne, a zabawy w szukanie kartonów, umawianie na przelewy, łażenie do paczkomatów to nie jest moje hobby. Zwłaszcza, że mieszkam za granicą i sprzedaż do Polski jest zupełnie nieopłacalna i niewygodna (serio, pain in the ass, spróbujcie spakować trzy kartony różnej wielkości do małej torby podróżnej). Oddać się nie bardzo da (uprzedzam pytanie o domy dziecka i podobne - to nie śmietnik, żeby im wpychać zużyte zabawki).
Jedyny logiczny wniosek, do którego powoli dorastam, to wziąć wszystkie te wyrzuty sumienia i wywalić do kosza. No, ale moje serduszko boli, bo jak to, takie kolorowe pionki i gładkie karty do kosza... Nawet jeśli wiem, że nie ma najmniejszej szansy, że użyję do czegokolwiek pionków z pandemica, to nadal mam jakieś dziwne opory przed pizgnieciem tego wszystkiego do śmietnika.
Udało wam się przezwyciężyć chęć posiadania i wywalić gry które i tak nic innego nie czeka? Czy macie półki zapomnienia i czekacie aż wasi spadkobiercy zrobią to za was?