Minęło już kilka ładnych lat od mojej ostatniej topki, a że w międzyczasie poznałem sporo gier to pomyślałem, że warto ją zaktualizować.
TOP 10 gier, które sprawiają mi największą satysfakcję

.
1. BRASS BIRMINGHAM - o miejsce pierwsze walczyły dwie gry. Ostatecznie rzutem na taśmę wygrał Brass. W tej grze podoba mi się wszystko, mechanika - proste jasne zasady, kontekst historyczny - rewolucja przemysłowa w XIX wiecznej Anglii ( uwielbiam grać w Brassa przy szklaneczce whiskey ), oprawa graficzna - zawsze gramy na nocnej stronie planszy, rywalizacja, która trzyma w napięciu do samego końca, a ostatnio dostrzegłem jeszcze jedną zaletę, ikonografia na kartach, która wraz z dziwnym kurczeniem mi się rąk nie wymaga skupiania się na czytaniu kart
2. ELDRITCH HORROR - kolejna gra, w której nic bym zmienił. Kwintesencja gry przygodowej osadzonej w klimacie Indiany Jonsa ( zwłaszcza mojej ulubionej Świątyni Zagłady) i mitów Chtuhlu. Mechanicznie wszystko się idealnie zazębia, od początku czuć narastającą grozę, karty spotkań, mitów itp niby są przypadkowe ale potrafią niesamowicie się ułożyć w logiczną całość. Sytuacja podczas gry potrafi się wielokrotnie zmieniać i gdy już wydaje ci się że masz wszystko żeby wygrać jedna karta, albo jeden rzut wywraca wszystko do góry nogami. Ten rollercoster emocji powoduje eksplozję radości gdy po kilku godzinach gry udaje ci się ostatecznie pokonać Przedwiecznego. Jeszcze chwilę zachwytów i gra wskoczy mi na pierwsze miejsce

.
3. IMPERIAL STRUGGLE - o ile w dwóch pierwszych grach nic bym nie zmienił o tyle IS największym i chyba jedynym problemem są zasady. Już to kiedyś pisałem i powtórzę ponownie, dla mnie ta gra to nieoszlifowany diament. Wygładzenie i uproszczenie zasad ( albo nie komplikowanie ich tam gdzie to nie ma sensu ) w mojej ocenie spowodowałoby, że gra stałaby się bardziej popularna i przystępna nie tylko dla historycznych geeków. ( podobne wrażenia mam co do Sukcesorów ) Natomiast nawet z tymi zasadami uwielbiam ją właśnie za to jak bardzo realnie oddaje ona zmagania między Anglią i Francją w XVIII wieku. Żaden egzamin na studiach nie zmotywował mnie tak bardzo do zgłębiania historii jak ta gra. Dla mnie jest to kolejna gra, gdzie kilkugodzinna rozgrywka nie dłuży się i daje pełną satysfakcję ze spędzonego czasu.
4. ZAKAZANE GWIAZDY - Znowu rywalizacja tym razem w kosmosie w Uniwersum Warhammer 40 000. Cztery rasy, cztery różne taktyki gry, a zwycięzca może być tylko jeden. Świetna gra, która w moim odczuciu idealnie sprawdza się na 3 osoby. Gra, która przetrwała próbę czasu i w swojej kategorii gier wciąż nie ma sobie równych. Podstawowy zarzut to fakt, że praktycznie zaraz po wydaniu gra stała się martwa. Tak wiem, fani gry nie pozwolili jej umrzeć i chwała im za to ale jednak jest coś mocno irytującego w prawach autorskich, które zabiły kurę, która mogła znieść jeszcze dużo złotych jaj. Tak czy inaczej bardzo lubię siąść do tej gry choć niestety nie zdarza mi się to często i być może dlatego do dzisiaj nie opanowałem ruchu statkami w kosmosie
5. DIUNA POWSTANIE - gra, która nie wymyśla koła na nowo, stosuje mechaniki znane już od wielu lat ale robi to w sposób bardzo sprawny i nie na siłę skomplikowany. Grę łatwo i szybko się tłumaczy ale dopiero w trakcie rozgrywki zaczynamy dostrzegać głębię naszych decyzji. Często spotykałem się z opinią, że gra jest sucha jak planeta na której gra się toczy ale jednak dla mnie kontekst fabularny jest właśnie dodatkowym atutem gry. Mój zarzut to grafiki na kartach, które zupełnie mi nie leżą ale zdaje sobie sprawę z tego że to tylko kwestia gustu.
6. HANNIBAL - kolejna na mojej liście gra stricte historyczna i kolejna gra, którą tą historię genialnie oddaje. Jeśli chodzi o zasady to w porównaniu do wspomnianych wcześniej Imperial Struggle i Sukcesorów w mojej ocenie w Hannibalu zachowany jest największy balans miedzy skomplikowaniem zasad a płynnością rozgrywki. Moją ulubioną zasadą jest rzut na straty zimowe, który powoduje że możemy poczuć dylemat przed jakim stanął Hannibal po zwycięstwie pod Kannami. Jedyną zmianą jaką bym wprowadził do zasad gry jest mechanika zastosowana w grze Freedom polegająca na możliwości zostawienia sobie jednej karty na kolejną rundę. W mojej ocenie dodałoby to głębi strategii gry i umożliwiło tworzenie planów na dłużej niż tylko w oparciu o karty, które wylosujemy.
7. JOHN COMPANY - nie umiem do końca określić jaki jest to rodzaj gry. Z jednej strony jest to gra historyczna opisująca wzloty i upadki Kompanii Wschodnioindyjskiej. Autor wykonał benedyktyńską pracę żeby drobiazgowo oddać realia funkcjonowania Kompanii na tle wydarzeń w Indiach co przekłada się na ilość skomplikowanych i trudnych do wytłumaczenia zasad ale równocześnie sama gra zachęca raczej do zabawy i luźnego podejścia niż skupiania się na tym jak wygrać. Ta niejednoznaczność powoduje, że dla osób, które chciałyby się po prostu dobrze bawić gra jest zbyt trudna i odbiera im tą przyjemność a dla osób, które chcą ją poważnie traktować całkowicie losowe warunki zwycięstwa, na które często nie mamy wpływu odbierają satysfakcję z włożonego trudu. Ja nie mam z tym problemu ale widzę, że niestety coraz trudniej mi namówić znajomych na partyjkę JC.
8. CYKLADY - pierwsza z gier w mojej Topce, której nie mam na półce i chyba jednak mieć nie będę choć bardzo mi się spodobały. Gra, która bardzo ciekawie łączy mitologię grecką z historią antycznej Grecji opartej na kolonizacji i podboju. Najnowsze wydanie w pięknej szacie graficznej, z figurkami potworów nadają grze dodatkowego klimatu. W przeciwieństwie do Lords of Hellas czy gier Langa figurki potworów nie powodują wrażenia przerostu formy nad treścią i nie są celem samym w sobie ale naturalnie i nie nachalnie uzupełniają mechanizmy wprowadzone w grze. Cyklady to area control w starym dobrym stylu gdzie wygrywa ten, kto najlepiej wykorzysta nie tylko swoje wojska ale również możliwości jakie dają karty w grze.
9. FREEDOM - Może trochę zaskakujący tytuł na mojej liście ale naprawdę gra sprawia mi ogromną przyjemność. Podczas rozgrywki grając Grekami czuję zaciskające się palce na mojej szyi zwłaszcza gdy zaczyna brakować cementu do łatania dziur w murach miasta

, natomiast grając Turkami czuję tą determinację Greków i widzę rozpacz na twarzach generałów tureckich gdy kolejne fale muzułmańskich żołnierzy rozbijają się o mury świętego miasta. Sądzę, że gdyby Freedom opisywało bardziej medialne i znane z kart książek fantasy oblężenie to również zyskałoby większą popularność wśród graczy. Na plus gry jest również czas rozgrywki, którą można zamknąć w około 1,5 godziny.
10. DRACULA - to nie jest gra, w którą można grać często ale od czasu do czasu zwłaszcza w długie jesienne wieczory gdy na niebie lśni pełnia księżyca gra nabiera niesamowitego klimatu. Uwielbiam mechanikę ruchu Draculi. Bardzo podoba mi się aspekt podróżowania i poszukiwania informacji jakie zostawia Dracula. I nawet przedłużająca się rozgrywa, która może czasami trwać kilka godzin oraz całkowicie zepsuty mechanizm walki nie odbiorą mi satysfakcji jaką daje mi ta gra.
A teraz kilka gier, które z różnych powodów wypadły lub nie zmieściły się w Topce.
11. WOJNA O PIERŚCIEŃ - gra, która chyba bardziej podobała mi się jak ją odkrywałem niż jak już ją odkryłem

I żeby była sprawa jasna, nie uważam się za eksperta od WoPa. Ilość mikozasad i zdolności poszczególnych bohaterów wciąż mnie przytłacza i nie umiem ich wszystkich spamiętać natomiast to co powoduje, że coraz rzadziej gra pojawia się na stole to jednak pewna schematyczność jaka zakradła się nam do rozgrywki. Wciąż bardzo podoba mi się wątek fabularny gry ale ileż razy można wrzucać pierścień do tej samej góry??
12. PAX RENESANS - druga z gier, których nie mam na półce i raczej mieć nie będę. Jak w przypadku JC doceniam pracę jaką włożył autor w to aby oddać historyczny kontekst gry jednak abstrakcyjne mechanizmy jakie wprowadził nie do końca mnie przekonują. I to nie jest tak że nie lubię tej gry. Po prostu ilość wysiłku jaki muszę włożyć w tą grę żeby wykorzystać wszystkie możliwe rozwiązania jakie dają karty jest tak wyczerpująca dla mnie że odbiera mi satysfakcję z samego grania. Po każdej partii czuję się zmordowany, a nie zrelaksowany

.
13. GRA O TRON - kiedyś niekwestionowany TOP1 dzisiaj gra do której siadam z bólem brzucha. Na ostatnim wyjeździe zaczęliśmy grę specjalnie wcześniej przed 18 a chłopaki skończyli ją po 1 w nocy. Ja grając Lanisterami odpadłem około 23. I ta krótka historia tłumaczy dlaczego gra wypadała z hukiem z mojego topu. Spędzić 7-8 godzin na grze gdzie satysfakcję ma tylko jedna osoba to zakrawa na masochizm

. Co ciekawe przez lata jakoś mi to nie przeszkadzało ale obecnie bardzo mnie to irytuje co pokazuje jak na przestrzeni lat zmieniły się jednak moje gusta planszówkowe. Natomiast zgadzam się, że jak już jednak uda się nam wygrać to satysfakcja jest niesamowita.
14. TROYES - kiedyś w Top 10 dzisiaj jednak już bym jej nie zmieścił. Obecnie jeżeli gram w Troyes to raczej na BGA niż na żywo. Jeżeli mówimy o suchości rozgrywki to Troyes z pewnością znalazłoby się w topce suchych gier i nawet kontekst historyczny oraz klimatyczne ilustracje na kartach, które w przeciwieństwie do większości osób bardzo mi się podobają nie są w stanie tej suchości nawodnić
15. AUZTRALIA - po latach dochodzę do wniosku, że jest to w mojej kategorii tzw klasyczny średniak czyli gra, w którą mogę zagrać i nawet dobrze się bawić ale jednak nie powoduje ona na tyle wypieków na twarzy żeby chcieć do niej ponownie usiąść. Na plus oczywiście klimat Chthulhu ale to co odbiera mi satysfakcję to moment, w którym przypakowani gracze zamiast uciekać przed potworami sami za nimi biegają żeby zdobyć jak najwięcej punktów.